Jednak, nim będziemy brnąć dalej, wspomnimy może coś o kamperze i jego reanimacji. Otóż, całe szczęście udało się go wybudzić z zimowego snu. Co prawda nie za pierwszym razem i nie odbyło się to bezkosztowo, ale grunt, że się powiodło. Miły pan z ADAC, po trzeba przyznać dość szybkim przyjeździe i godzinie prób nie dał rady i zalecił wezwanie lawety. Dopiero, polecony przez sąsiada wiejski mechanik odpalił kamperka, wymienił co trzeba i po kilku dniach nasz domek na kółkach był do odbioru. Co prawda, ponad dwieście euro w plecy, ale dzięki temu wyjazd do Polski wrócił do naszego grafiku, a nadchodząca Francja i Hiszpania już nie mogą się nas doczekać :)
Tyle o bieżących sprawach, wróćmy jednak do przeszłości i Szwajcarii. Jak wspomnieliśmy na początku, nie jest to nasze miejsce na świecie i nie chcielibyśmy mieszkać tam na stałe. No dobra, nie rozpędzajmy się tak, nie bądźmy od razu tak surowi dla całego kraju :) Skupmy się więc na kantonie Wallis, a konkretnie jego niemieckojęzycznej części, czyli Oberwallis.
Czy to położenie pośród sięgających niemal nieba szczytów, czy też ograniczony dostęp światła (znowu te szczyty) jest przyczyną, że ludzie są zamknięci i niezbyt wylewni. Pozdrawianie się na ulicy- brak, bezcenny uśmiech kasjerki w sklepie- nie uświadczysz, small talk z szefem- niet. Kasa kolejowa, ratusz,- niezbyt przyjaźnie i ogólnie na nie. Francuzi i Niemcy rozpuścili nas widocznie zanadto i wszędzie oczekujemy serdeczności i pomocnej dłoni. Najpewniej na sympatię Szwajcara trzeba sobie porządnie zasłużyć i ciężko zapracować. Podejrzewamy też, że osoby pachnące odrobinę bardziej pieniędzmi są traktowane trochę inaczej. Kimże jest w końcu styrany pracą, ubrany w roboczy strój Polak żeby się do niego szczerzyć? Do tego gada to to po niemiecku, a nie w jedynie słusznej dolinnej gwarze.
Podsumowując, mimo niewątpliwie pozytywnych aspektów finansowych, raczej już do Wallis nie wrócimy. Za pozytywy robią piękne góry i krajobrazy w ogóle, do tego przyjemna pogoda i niezły zarobek, jako minusy trzeba przytoczyć ogólną drożyznę i wysokie koszty życia, no i ludzi.
Żegnaj, więc kraino czekolady, owiec i złotych sztab. Nie będziemy tęsknić :)
P.S. Wszystkie zdjęcia (oprócz ostatniego wykonanego kilka dni temu na dworcu w Visp) zrobione zostały dzisiaj. Tośmy się nasportowali :)