Bardzo powoli zmierzamy w kierunku Polski. Po drodze postanowiliśmy jeszcze wymoczyć odrobinę nasze wymęczone pracą doczesne powłoki w Jeziorze Bodeńskim. Kilka lat temu mieliśmy przyjemność pokamperować odrobinę w tych okolicach, dlatego też tym razem nie zwiedzaliśmy zanadto tylko osiedliśmy u stóp wygasłego wulkanu w Singen, a kąpieli zażywaliśmy w niedalekim Radolfzell. Ot, taki niemal klasyczny pobyt wypoczynkowy :)
Radolfzell- wielu Niemców przenosi się w te okolice na emeryturę. My nie obrazilibyśmy się by zacząć już teraz :)
Każdy szanujący się weganin wie, że do zimnego piwka najlepiej pasują świeże, zielone i jędrne ogórki :)
A oto i Hohentwiel- największe w Niemczech rujny twierdzy ulokowane na szczycie wygasłego wulkanu. By było jeszcze bardziej bajkowo zbocza tejże góry porastają winnice, a ze szczytu rozciąga się przepiękny widok na Bodensee oraz niedalekie, ośnieżone alpejskie szczyty.
Rzut fachowym okiem.
Niedaleko wulkanu znajduję się darmowy parking dla kamperów z równie bezpłatnym serwisem.Przypatrując się niektórym z sąsiadów doszliśmy do wniosku, że kamperują tu już od dłuższego czasu. I nie ma się co dziwić :)