W dzisiejszym odcinku emigranckiego pamiętniczka prezentujemy Państwu wczorajszą wycieczkę na targi winne do oddalonego od naszej bazy o ok. 40 km Tonnerre. Impreza ta połączona była z degustacją rozmaitych rodzajów wina, a wyglądało to tak, iż po wniesieniu opłaty (my jako robotnicy rolni oczywiście wchodzimy za darmo :)) otrzymywało się kieliszek i można było przechadzać się między stoiskami oraz kosztować i smakować. Co bardziej snobistyczne osobniki (o zgrozo!) po powąchaniu, a następnie przepłukaniu szczelin między zębami wypluwały ten szlachetny trunek do znajdujących się na każdym stole odpowiednich spluwaczek. Patrzące na ten proceder oczy nasze szkliły się łzami, a serca krwawiły wręcz nie mogąc pogodzić się z takim strasznym marnotrawstwem :)
Rzeczone targi odbywały się w XIII wiecznym budynku, w którym to mnisi w czasach dawnych i odległych prowadzili szpital dla biednych oraz schorowanych.
Nasze stoisko.
Samo miasteczko oprócz zadbanego oraz cieszącego oko ścisłego centrum jest dosyć zapuszczone. Po upadku przemysłu kilkanaście lat temu wiele domów zostało opuszczonych, a znajdujące się na ich parterach sklepy zamknięto.
Nad miasteczkiem góruje dumnie znajdująca się na wzniesieniu średniowieczna katedra.
Poniżej niej zaś ze skalnej groty wybija źródło. Otoczona wodną roślinnością głębia sprawia niesamowite wrażenie. W ten sposób wydobywające się z głębin ziemi dwieście litrów wody na sekundę stwarza rzekę.
Zderzenie sacrum i profanum. Pośród rzeźb nagrobnych odbywają się targi wina.
Przed budynkiem targów miała zaś miejsce ekspozycja zwierząt gospodarskich. Biedaki, nie wiedzą jeszcze jaki czeka je los :( Wszystkim mięsożercom, którzy pomyśleli, jakie to sympatyczne słodziaki niniejszym życzymy smacznego. Tak, mięso nie rośnie na drzewach, ani nie jest produkowane w jakiejś tajemniczej fabryce (jak myśli wiele dzieci). Pochodzi właśnie z takich maluchów.