Mądrzy ludzie mawiają, że wszystko ma swój czas. Odrobinę od nich głupsi przyznają im rację, pochrząkując przy tym pod nosami i kiwając ze zrozumieniem głowami. Na końcu zaś jesteśmy my, którzy wcielamy te mądrości w życie :)
Kogo zaś ciekawi, o co w tym wszystkim chodzi? Siup po piwku i ruszamy.
Tak jak dobre wino potrzebuje czasu, żeby rozkwitnąć pełnym bukietem aromatów, tak nam zajmuje niekiedy kilka lat, nim ruszymy dupy i odwiedzimy jakieś większe miasto. Co z tego, że leży tuż pod nosem, zaledwie godzinę jazdy pociągiem? Po co się spieszyć :)
Przecież podczas naszego francuskiego zarobkowania mieszkaliśmy zaledwie 150 km od Paryża. Trzy lata z rzędu. Nie, Wieży Eiffla nie sfotografowaliśmy do tej pory. Na nią też przyjdzie kiedyś czas. Jak człowiek zwiedzi wszystko za jednym zamachem, to gdzie potem będzie jeździł, he?
Dla niektórych nasza ignorancja może być odrobinę irytująca. Pozdrowienia dla Laury, naszej litewsko-francuskiej współlokatorki, no ale cóż zrobić, tak już mamy :)
Trzecie co do wielkości szwajcarskie miasto, zwane Bazyleą, doczekało się nas właśnie dokładnie po trzech latach, od kiedy zamieszkaliśmy w tych pięknych okolicach.
Mamy nadzieję, że się nie zawiodło mogąc nas gościć. My na pewno nie! Połączenie historii i nowoczesności sprawdza się tutaj doskonale.
Zaś na zdjęciu powyżej widać, jak pomysłowi Szwajcarzy postawili wesołe miasteczku na dziedzińcu centrum kongresowego.
Począwszy od Bazylei, Ren jest już w pełni żeglowny, co umożliwia transport rzeczny, aż do samego Morza Północnego. Choć artysta chyba nie to miał na myśli :)
Perłę starówki stanowi pięknie odrestaurowany czerwony ratusz. Cudo!
Od wewnątrz odrobinę ciemniejszy. Cóż znak czasów ;)
Wesołe miasteczka rozłożyły się w całym mieście. W tym przypadku pod katedrą.
Ironia?
Wąskich uliczek także nie brakuje. Im ciaśniejsze, tym bardziej nas rozczulają.
Niestety, czas już wracać.
Nasz sposób na to, żeby zaistnieć na szklanym ekranie :)
Żegnaj Bazyleo!