czwartek, 15 czerwca 2017

żyjąc w rytmie godzin otwarcia piekarni oraz dostaw świeżych, długich buł.


Bonjour wszystkim czytającym, czyli tak naprawdę wspólnikom w naszym niecnym kamperowym procederze :) Stety, bądź też nie, ale faktem jest, iż od kilku dni polegujemy już z powrotem na salonowej kanapie. Opuszczając oceaniczne brzegi nie spodziewaliśmy się, że w domu przywitają nas takie upały. Dzień w dzień ponad trzydzieści stopni, słońce już od samego swego wzejścia, atakuje nasze czaszki gorącem, powodując powolne lasowanie się mózgów i zanik chęci na jakikolwiek większy wysiłek umysłowy. Całe szczęście, nie samym rozumem ciało żyje i tylko kilka prostych neuronowych operacji wystarcza, by wprawić mięśnie w ruch i tym samym umożliwić obsługę rowerów, które to służą nam za główny środek komunikacji. Kąpiel w jeziorze już zaliczona, okoliczne lasy również zwizytowane. Uf, gorąco! Ale do rzeczy ...



Ponad miesięczny wyjazd z pewnością należy dopisać na listę tych naprawdę udanych wojaży. Całe szczęście, że w ostatniej chwili zmieniliśmy pierwotną marszrutę, która to zakładała po raz kolejny wizytę na południu Francji i ruszyliśmy ku jej oceanicznemu wybrzeżu. Dzięki temu odkryliśmy jedne z najpiękniejszych i najbardziej odludnych plaż, na drobnym piasku których, dane nam było poparzyć sobie stopy. Zresztą, kto czyta, ten wie :)


Pozostało nam jeszcze kilka fotek z odwiedzonych lokacji, które domagają się cyfrowego uwiecznienia, więc, a co tam, niech mają. Na początek Rochefort, gdzie spędziliśmy pierwszy od dawna deszczowy dzień, co nie przeszkodziło nam, spenetrować go wzdłuż i wszerz. Dane nam było zobaczyć wielką krypę, zwaną Hermione, która niestety okazała się być repliką, co mimo wszystko nie umniejsza wrażenia jakie robi. Odwiedziliśmy arsenał, stocznie, przystań jachtową, widzieliśmy dużo ułożonych na sobie kamieni w postaci budynków, a nawet prawie znaleźliśmy, ponoć znajdujące się gdzieś w mieście termy.


Zresztą co się będziemy mądrzyć, niech przemówi bezkresna wiedza płynąca wprost z sieci: W 1665 w Rochefort stworzono jedną z głównych baz francuskiej floty, drugą na wybrzeżu Atlantyckim Francji po Brescie, chronioną przez specjalnie wybudowane forty: Enet i Boyard. W tej roli miasto odegrało ważną rolę w wojnach morskich z Anglią przez następne 150 lat. W XIX wieku arsenał w Rochefort podupadł i w 1926 został oficjalnie zamknięty. Dziś jego odrestaurowane budynki są atrakcją turystyczną.


Choć tak naprawdę zawartość polskojęzycznego internetu, jeżeli szukamy informacji o odwiedzonych przez nas miejscach, jest bardzo skromna.






Po opuszczeniu Rochefort odwiedziliśmy jeszcze znane z całkiem przyjemnej plaży Chatelaillon-Plage, a następnie nadszedł czas powyżej sfotografowanego, ostatniego postoju w Angoulins.


Gdzie ostatni raz wypiliśmy winko przy akompaniamencie szumiącego oceanu.


Kolejnego dnia czas zaś ruszać w drogę. Powrót zajął nam trzy dni i nie obyło się bez małych problemów z kamperkiem. Blog ma mieć jednak w miarę pozytywny wydźwięk, więc nie będziemy się żalić :) Dość napisać, że oprócz dużego stresu i kilkunastu ponadplanowych kilometrów, nie ponieśliśmy żadnych finansowych konsekwencji.


Żegnaj wielka wodo! Było zajebiś... , znaczy się wspaniale :)