Największe umysły tego świata, najznamienitsi naukowcy łamią sobie od dawna głowy nad kwestią podróży w czasie, a nam jako zupełnym laikom w tej materii udał się właśnie taki skok w przeszłość. Wystarczyło tylko przyjechać do dalmatyńskiej Baćiny i już możemy znaleźć się w odległej o kilkadziesiąt lat rzeczywistości. Czarno-biały telewizor śnieży odrobinę, pułki salonowych regałów uginają się od dzieł Lenina, Marksa oraz Engelsa, a naczelne miejsce na meblościance zajmuje opasła biografia towarzysza Tito.
Witajcie wielce szanowni przybysze z przyszłości- licznie zamieszkujące okolice koty przychodziły kolejno przywitać się z nami, czy też po prostu spojrzeć na te dziwaczne istoty.
Analogowość okoliczności była tak wielka, że wieczór, miast gapieniem się w komputer, zakończył się akustycznym koncertem na jedną gitarę. Jak widać także i publiczność była jednopsia (kocury nie wytrzymały rzępolenia ewakuując się w połochu ).
Żeby nie odbiegać stylistycznie od słusznie minionych czasów, to nawet okolica została niemal zakonserwowana w formalinie, niczym Władimir Iljicz. Z naszą wioseczką sąsiaduje bowiem poważne portowe miasto Ploče. Ach cóż to za straszydło, idealnie nadający się na spędzenie halloween postsocjalistyczny potworek. Nad promenadą górują jedynie paskudne bloczyska, które są tak brzydkie, że posadzone przy tejże palmy postanowi popełnić zbiorowe samobójstwo i w geście protestu zrzuciły niegdyś bujne, zielone pióropusze.
Zawsze jednak można uciec od cywilizacji oraz towarzyszącego jej hałasu w naturę. Tu zaś czekają na nas dzikie winogrona, granaty, figowce oraz drzewka cytrusowe.
A także, jeżeli tylko zadamy sobie trud pieszej wędrówki, takie oto przecudne widoki.
Za miejscowością położone są, biorące od niej swoją nazwę- Jeziora Bacińskie.
To kompleks siedmiu słodkowodnych akwenów, w których można zażywać kąpieli, wędkować, czy też po prostu spacerować naokoło w poszukiwaniu dzikich darów natury.
Jeżeli jednak zadamy sobie jeszcze odrobinę trudu i podążymy dalej szlakiem bunkrów (dawniej ten teren stanowił bazę wojskową, która strzegła portu w Ploče), to oczom naszym objawią się takie oto pejzaże.
Przecudne krajobrazy; z jednej strony widać Riwierę Makarską, z drugiej zaś Półwysep Pelješac oraz towarzyszące mu wyspy i pomniejsze wysepki.
Podczas całej kilkugodzinnej wędrówki nie spotkaliśmy nikogo. Tylko my, przyroda oraz wszechogarniający, kojący zmysły spokój.
Punktem kulminacyjnym wycieczki był piknik na zwieńczonej bunkrem górze oraz towarzyszące mu jeszcze zimne piwko.