Dziś w naszym menu mamy przygotowany dla Państwa zdjęciowy misz-masz po burgundzku w sosie z tutejszego przepysznego wina. Kilka odrobinę chaotycznie zaserwowanych fotek, które ukazują przekrój naszego tygodnia. Powyżej fotografia zatytułowana "Droga do Champs". Co bardziej obeznani znawcy sztuk wizualnych są w stanie dopatrzeć się tam polnej drogi :). Trakt ten wiedzie do miejscowości Champs-sur-Yone, gdzie co niedziela po przebyciu pieszo czterech kilometrów delektujemy się zimnym piwem, które konsumujemy nad rzeką podziwiając przy tym przepływające leniwie barki oraz dzikie ptactwo.
Doszliśmy. Siadajcie.
A oto i centrum Champs. Można by powiedzieć, że to taka sama wiocha, tfu, znaczy się urokliwa mała miejscowość jak nasze Saint-Bris. Błąd. Oni mają nawet urząd pocztowy :).
W każdym porządnym wpisie, niczym w przyzwoitym serialowym tasiemcu musi znaleźć się również wątek mopsi oraz jakaś mała rólka dla tego zaspanego stwora. Dziś scenarzyści się nie popisali i prezentują nam tylko dwa wątki. Oklepany już "Didol śpi" oraz wnoszący odrobinę świeżości "Didek patrzący na konie" :)
Tu z kolei kilka migawek z naszej pracy. Powyżej "Robotnik rolny cieszący oczy dobrze wykonaną pracą"
oraz "Wzmacniający się w przerwie bananem".
Kiedy nie hasamy wesoło na świeżym powietrzu wśród motyli oraz innego robactwa, które występuje obficie w naszej pozbawionej oprysków winnicy, zdarza się nam pracować pod dachem przy etykietowaniu itp.
A tak "wykańcza" się Cremant, czyli produkowanego metodą tradycyjna tutejszego Szampana. Te ręce trzymają fortunę :P.
Czasem nawet najtwardsi operatorzy kilofa muszą odsapnąć :)
Relaks przed domem.
Z nadmiaru euro postanowiliśmy żywić się płodami łąk oraz lasów. W tym przypadku sałatka z mniszkiem lekarskim alias mlecz, czy też dmuchawiec.
Czuwaj!