sobota, 13 listopada 2021

Split jest git!

Kiedy tak wieczorową porą, sącząc sobie leniwie czerwonego Plavaca, przeglądaliśmy w poszukiwaniu inspiracji oraz ciekawostek polskie strony internetowe, które to specjalizują się w tematyce chorwackiej, to natrafiliśmy na całkiem sporo wyrazów niezadowolenia z tego, iż Split nie jest taki pocztówkowy, jak inne nadadriatyckie grody (czy też pisząc po tutejszemu- Grady). 
Blogerzy donoszą, że- fakt- zabytków ma sporo, a wkomponowany w starówkę Pałac Dioklecjana to już w ogóle jest super, ale czemu całość obramowują liczne postjugosławiańskie, szpetne blokowiska z wielkiej płyty. 

Według nas jest to jedna z największych zalet tego morskiego portu. To wciąż tętniące życiem, pulsujące, zamieszkałe licznie przez tubylców, autentyczne miasto. Nie wychuchany skansen w stylu wielu innych miejsc, które uzależniły się od turystyki i tym samym niejako padły ofiarą własnego sukcesu na tym polu. Zaś wieczorami, a zimą to już w szczególności, zamieniające się w wymarłe muzea. 



Split to druga co do wielkości aglomeracja Chorwacji. Wciąż się zmieniającą, rozbudowującą, gdzie życie ludzi nie toczy się wyłącznie wokół turystyki. Jest przemysł i tym samym towarzyszące mu fabryki, wspomniany już port oraz stocznia, liczne sklepy, firmy usługowe etc. No i oczywiście wszechobecny Hajduk, którego symbole licznie zapełniają ściany budynków, mury...oraz tak chętnie noszone przez krajowców dresy. Ale miłość tychże do tego sportowego przyodziewku to już temat na inny wpis.
 
 
 
Człowiek chce sobie zrobić fajną fotkę na Insta, a tu takie szkarady w tle. Trzeba potem przerabiać, korygować, czy też wycinać. A może najlepiej minąć Split szerokim autostradowym łukiem i od razu pojechać do Dubrownika :)
 

Podziemia cesarskiego pałacu robią spore wrażenie. Taka licząca niema dwa tysiące lat piwnica, a wilgoci nie widać. Rzymianie to jednak znali się na budowlance. Nie to co obecni fachowcy ;)

Nad nimi zaś oktagonalne mauzoleum Dioklecjana przebudowane z czasem na Splicką katedrę z dzwonnicą...

...a kuku, oto i ja. Znaczy się dzwonnica.

Święty Grzegorz z Ninu i tutaj postawił swą stopę. W odróżnieniu jednak od swego nińskiego klona jest ona, jak i sam pomnik, o wiele większa.

Park Marjan z górującym nad nim wzgórzem (dumne 178 m n.p.m.- zdobyliśmy sam szczyt ;) o tej samej nazwie, to jedno z ulubionych miejsc (oczywiście oprócz plaż) w którym spędzają wolny czas tubylcy.

Z samej góry można podziwiać płożącą się poniżej panoramę miasta...

...rozległe morskie tonie...

oraz wspaniałą, soczysta, śródziemnomorską przyrodę.

Błąkając się po przecinających park licznych ścieżkach, możemy natrafić na małe, stare kościołki, liczne kapliczki...

...a nawet wkomponowane w skałę pustelnie.

Niektórym zaś nie chce się przebierać nogami i wybierają koła. Piękna bestia z tego Unimoga.

Po kilkugodzinnym przemierzaniu szlaków warto w końcu zejść na dół oraz zażyć kąpieli. Taką jesień to my szanujemy. 

Słońce zachodzi, a z nim...

...odpływają nabite turystami, ogromne wycieczkowce.


Podsumowując oraz jednocześnie podsuwając (całkowicie za darmo :) władzom miasta nowe reklamowe hasło, nie wstydzimy się napisać- Split jest git!

Ma wszystko co lubimy w ludzkich sadybach: piękną starówkę, plaże, dużo zieleni i... jeszcze więcej autentyzmu. Więc jeżeli ktoś z Was ma jakąś nieruchomość w okolicy i szuka stróża na czas kiedy nie ma go w okolicy, to niech pisze śmiało. Jesteśmy nawet w stanie zrzec się wynagrodzenia.

Ostatnia wieczerza... a tak naprawdę- drugie śniadanie. Ostatnio mamy taka tradycję, by ten posiłek jeść w plenerze. Więc zapakowany plecak na grzbiet i idziemy kilka godzin w oszukiwaniu "tej" miejscówki :) 

Adieu Splicie! Umościłeś sobie solidne legowisko w naszych sercach.