Jak widać, my integrujemy się z lokalną społecznością dosyć szybko. Nota bene, ta fotka pochodzi z krętej, pnącej się wytrwale ku górze drogi do Szybeniku (w dole Trogir), a pozostałe zostały wykonane w naszej kolejnej destynacji- Šibeniku właśnie.
Wracając do sportowego przyodziewku, to wcale nie stroimy sobie marnych żartów kosztem naszych południowosłowiańskich pobratymców. Naprawdę odnosimy wrażenie, iż co najmniej osiemdziesiąt procent społeczeństwa na co dzień ubiera się wyłącznie w taki strój. Zaś jeżeli chodzi o młodzież, to statystyki dochodzą niemal do setki. Hołdujące elegancji wyjątki stanowią głównie starsze kobiety (czy też niewiasty w ogóle) oraz pracownicy biurowi.
Jednak ten, kto może sobie na to pozwolić, nosi dumnie firmowy dres. Właśnie, nie chodzi jedynie o to by było komfortowo, gatki nie piły w mosznę, a pasek nie utrudniał trawienia. Wydaje się nam, że najważniejsze jest to, żeby anzug był sygnowany logo znanego producenta.
Podejrzewamy nawet, iż najlepiej widzianym komunijnym prezentem jest właśnie takowy ubiór. Co tam komunijnym, podpatrując małe, relaksujące się wygodnie w wózeczkach szkraby trzeba jasno napisać- chrzcielnym.
Dobra, starczy tych modowych dywagacji. Patrzcie w jakie ładne miejsce zawiało nas tym razem. Szybenik z wpisaną na listę UNESCO Katedrą św. Jakuba to naprawdę warte odwiedzenia miasto.
Mniejsze i tym samym bardziej kameralne od Splitu, nie ma się czego wstydzić jeżeli chodzi o zabytki, czy też- klimat. Starówkę przecinają wąskie uliczki, bruki szklą się wielowiekową historią, rybackie łodzie bujają się leniwie na falach, a nad wszystkim górują dwie obronne twierdze.
Czyli jest wszystko to, co potrafi skutecznie zanęcić do odwiedzenia jakiegokolwiek nadadriatyckiego miasta.
Po zwiedzaniu zaś relaks na plaży oraz zimny Žuj (Ožujsko). Jak widać nie potrzeba nam wiele do szczęścia.
Jeszcze, jako ciekawostkę wyjaśniająca pochodzenie Słowian, polecamy obejrzeć, pochodzącą sprzed kilku lat reklamę tegoż złocistego trunku (klik!).