Dosyć jednak tych pseudofilozoficznych wynurzeń. Najwyższa pora wrócić na ziemię i napisać kilka słów o tym, gdzie też w minionym czasie wieczorami składaliśmy nasze doczesne powłoki do snu. Otóż ostatnimi dniami czyniliśmy to w Crikvenicy (zdjęcie otwierające tego posta zostało zrobione na balkonie naszej tymczasowej siedziby. Ale widok!).
Jeżeli chodzi zaś o same miasteczko, to (za Wikipedią):
"Crikvenica – miasto w Chorwacji, w żupanii primorsko-gorskiej, siedziba miasta Crikvenica. Leży nad zatoką Kvarner, kilkadziesiąt kilometrów na południowy wschód od Rijeki. W 2011 roku liczyło 6860 mieszkańców.
Crikvenica cieszy się popularnością w Chorwacji ze względu na znajdujące się tam sanatoria. Jako miejscowość wypoczynkowo-uzdrowiskowa jest znana od końca XIX wieku. To wówczas – gdy na tutejszych terenach dominowali Austriacy – w 1891 r. otworzono w mieście pierwszy hotel. Cztery lata później powstał Hotel Therapia. Do dyspozycji gości miał 120 łóżek, restaurację, pokoje zabiegowe i gabinety lecznicze. Najbardziej okazałe obiekty hotelowe powstały w mieście w pierwszych latach XX w. i istnieją do dziś. Już od 1906 r. Crikvenica oficjalnie jest uzdrowiskiem.
Nazwa miasta pochodzi od klasztoru zakonu paulinów założonego przez Mikołaja Frankopana w 1412 roku (z dial. czakawskiego crikva ‘kościół’, chor. crkva ‘ts.’)"
Można więc powiedzieć, iż niczym dawni mieszkańcy Austro- Węgier udaliśmy się do wód. Co, w naszym przypadku i wnioskując z poprzednich akapitów, ma jak najbardziej sens :)
Wystarczy już chyba tych encyklopedyczno- krajoznawczych informacji. Internet pełen jest tego typu wiedzy, a i samych blogów o Chorwacji nie brakuje. Nie będziemy więc silić się autorów przewodników i jako kolejni, powielać tych samych zdań.
My możemy potwierdzić jedynie wszystkie ochy i achy z którymi spotkaliśmy się w sieci. Niektórzy piszą nawet że: Crikvenica to jedno z najpiękniejszych miasteczek chorwackiego regionu Kvarner. Niniejszym musimy przyznać im rację, choć z drugiej strony- wielkiej konkurencji to ona nie ma :)
Tak, czy siak osada ma swój urok, a otaczająca je przyroda w postaci gór oraz upstrzonego wyspami morza, jedynie ugruntowuje to wrażenie.
Do tego piękna, słoneczna pogoda. Nic tylko ruszać na plażę, bądź też szlak.
My staraliśmy się czynić i jedno i drugie.
Co też doskonale widać na załączonych fotkach :)
Zdobywaliśmy górujące nad okolicą szczyty...
...by po trudach kamiennego szlaku odpocząć na plaży.
Zwiedzaliśmy okoliczne miasteczka (na zdjęciu pręży swe wątłe muskuły Novi Vinodolski)...
...i znowu, po trudach eksploracji musieliśmy zrelaksować się nad morzem.
Coś szybko ogarnia nas zmęczenie :)
Czas mijał nam po prostu na spacerowaniu z rozdziawionymi szczękami i wzdychaniu: jak tu pięknie!
Doczłapaliśmy także do znajdującej się tuż obok, szczycącej się niemal malediwską plażą, wioski Selce.
Która to okazała się być odrobinę zmanipulowana ludzką ręką. To znaczy, miejscowi co roku dosypują na morskie dno kilka wywrotek tych, dodających wodzie tak wiele uroku kamyczków.
Zaś rozgwiazda była chyba prawdziwa. Właśnie- chyba...
Żegnaj nasz panoramiczny balkonie! Za tobą (oraz widokiem jakim nas codziennie obdarzałeś) będziemy tęsknić najbardziej :)