sobota, 10 grudnia 2016

Dzień dobry, nazywam się Komo!


Dzień dobry, nazywam się Komo. Moi dwunożni współlokatorzy wołają na mnie też czasem: Rudy, Rudzielec, Menda, a niekiedy też Diabeł. No i Zostaw...tylko Zostaw i Zostaw.

sobota, 3 grudnia 2016

Komo destruktor


Jak już wiecie, od kilku dni jesteśmy z powrotem w domu. Obcowanie, z anektowanym coraz bardziej przez zimę otoczeniem, nie zawsze wzbudza w nas pozytywne emocje. Jednak nie każdy członek naszego wędrownego trio jest tym faktem zasmucony. Komo rozpiera energia, a radość z powrotu do domu objawia się u niego w dosyć specyficzny sposób. Zresztą sami zobaczcie. Oto nadchodzi Komo destruktor!

sobota, 26 listopada 2016

Cukierniane lady pełne łakoci


Podejrzewamy, że każdy kto był już w przeszłości w Barcelonie obiecuje sobie, że kiedyś tu jeszcze wróci. My nie stanowimy wyjątku. Jako osobniki w miarę odporne na uroki wielkich miast, byli ich mieszkańcy, a teraz wieśniacy z wyboru, w tym przypadku ulegliśmy czarowi metropolii. Mimo tłumów turystów, ogromu zabudowy i wszystkich aglomeracyjnych atrybutów, stolica Katalonii zachowała małomiasteczkowy czar. Coś czego według nas brakuje np Mediolanowi, coś co się po prostu ma, nazwijmy to umownie duszą. Tak, Barcelona to z pewnością miasto obdarzone duszą.

środa, 23 listopada 2016

leżąc plackiem na plaży, człek o Barcelonie marzy


Zwariowali, czy co- taka oto myśl kołatała się w głowie Rudzielca, kiedy patrzył, jak to bezwstydnie oddajemy się plażowym ekscesom. Choć może przesadzamy odrobinę z czytaniem w jego falach mózgowych, prawdopodobnie wyświetlał się tam niezmiennie tylko komunikat- JEŚĆ, JEŚć, JEść, Jeść, jeść...! Zamiennie można też wstawić słowa: gryźć, biegać lub niszczyć :)

sobota, 19 listopada 2016

Costa Brava


Jak przystało na prawdziwych ignorantów, nie przygotowujemy się nadmiernie do wyjazdów. Nie zaczytujemy się wcześniej w przewodnikach, nie oglądamy setek zdjęć w internecie. Po prostu jedziemy w dane miejsce i dajemy się mu zaskoczyć. Katalonii udało się to znakomicie, oczywiście w pozytywnym znaczeniu. Wybrzeże jest przecudne, przypomina odrobinę francuskie Corniche d'Or, a może nawet przerasta je urodą.

wtorek, 15 listopada 2016

Palamos


Zwiedzanie Hiszpanii planowaliśmy rozpocząć od miasta Figueres, potem zahaczyć o Gironę, a dopiero następnie pojechać nad morze. Cały urok kamperowania polega jednak na tym, że bardzo często plany biorą w łeb i coś, co zakładaliśmy rano, już po kilku godzinach jest zupełnie nieaktualne :) Najczęściej postoje okazują się niezgodne z opisem, serwisy niedziałające, a otaczające je okoliczności przyrody mocno odpychające, bądź też po prostu szkaradne.
Tak to więc znaleźliśmy się w Palamos. Kamperek szczęśliwie zaparkowany i ogarnięty, więc można ruszać na rekonesans. Po posileniu się robakiem z automatu wybraliśmy się na zwiedzanie ;P

poniedziałek, 14 listopada 2016

¡Hola!


Udało się, jesteśmy w Hiszpanii. Od dawna planowaliśmy wizytę w tych okolicach. Już w lutym roztaczaliśmy przed sobą wizję iberyjskiej, łagodnej wiosny. Z różnych, nie do końca od nas zależnych względów, trafiliśmy jednak do włoskiej Ligurii. Nie, żebyśmy się skarżyli. Jeżeli tak mają wyglądać problemy, to życzymy sobie ich jak najwięcej :) Teraz jednak jesteśmy w końcu w słonecznej Katalonii. Wreszcie. ¡Hola!

wtorek, 1 listopada 2016

Czynny udział w polnym życiu, zapobiega ciała tyciu


Ostatnimi dniami krucho było u nas z internetem, który to, niczym jakieś stworzenie obdarzone wolną wolą, postanowił się złośliwie skończyć. Wieczory mijały nam więc na czytaniu książek, a gdy wszystkie już przerobiliśmy, nadszedł czas przeglądania starych gazet, których mamy tu całkiem sporą ilość. Większość z nich zaś datuje się na kilka lat wstecz. Najstarsze znalezione przez nas wydanie Angory pochodzi z 2004 roku. Oprócz tego dysponujemy znacznym nakładem Pani Domu oraz Przyjaciółki. Skąd w naszym, zatopionym w mrokach starówki mieszkanku taka pokaźna kolekcja?

wtorek, 18 października 2016

Doktor Pigułka ostrzega: winnych gron obrywanie, powoduje krzyża pobolewanie :)


Każda praca fizyczna ma to do siebie, że powoduje zmęczenie i boleści różnych części ciała, o których nigdy wcześniej nie myśleliśmy w kategoriach możliwości pojawienia się zakwasów. Oczywiście są firmy, gdzie można spotkać opierających się o łopaty osobników ze sporą nadwagą oraz papierosem w ustach, toczących między sobą leniwe pogawędki. Niestety nie tutaj, tu każdy frank musi być uczciwie wypracowany oraz okraszony dodatkowo kroplą potu. Nie żebyśmy narzekali, co to, to nie. Lubimy wysiłek oraz ćwiczenia ogólnorozwojowe w tej znajdującej się na świeżym powietrzu siłowni :). No bo, po co całym dniu pracy tłuc się w korkach na siłownie, a następnie biec tam w miejscu, jeżeli można podobne rzeczy robić zarobkowo? Więc wstawajcie zza biurek Rodacy, składajcie wymówienia i ruszajcie czym prędzej na pola!

czwartek, 13 października 2016

drwalątka


Ostatnio pisaliśmy, że haratamy winne grona, niczym kombajny marki Bizon złocone zbożem pola. W poniedziałek jednak otrzymaliśmy inne zajęcie, a mianowicie na jeden dzień wcieliliśmy się w rolę alpejskich drwali. No, może to określenie odrobinę na wyrost, więc powiedzmy, że drwalątek :). Wąskimi serpentynami wspięliśmy się na wysokość 1500 m n.p.m. gdzie to nasz szef, jak przystało na prawdziwego człowieka gór, posiada drewnianą chatę.

niedziela, 9 października 2016

i gdy pizga i gdy świeci rwą winogrona grzeczne dzieci


Może na początek napiszemy coś o miejscowości, w której obecnie pomieszkujemy. Zwie się ona Visp i znajduje się niemal na końcu doliny wyrzeźbionej przez wypływający z niedalekiego lodowca Rodan. Dookoła nas wielkie górzyska, niektóre ponad czterotysięczne. Zaś kanton to po francusku Valais, my jednak znajdujemy się w jego niemieckojęzycznej części, a tu zwie się on Wallis.

wtorek, 4 października 2016

słodkie nieróbstwo- część druga i niestety ostatnia :)


Ostatni wpis wyszedł nam dosyć długi oraz obfitujący w treść. Tym razem miało być podobnie, ale spracowane palce odmawiają posłuszeństwa, a umysł robotnika polowego wypełnia głównie cykanie świerszczy, a nie zdania wielokrotnie złożone oraz inne wzniosłe myśli. Urlop zniknął już niestety w odmętach przeszłości, a rzeczywistość, która po nim nastąpiła jest co prawda piękna, ale jednocześnie też bardzo męcząca. Spróbujmy jednak powrócić na kilka chwil do minionych dni, które wypełniało nam jeszcze głównie słodkie nieróbstwo.

poniedziałek, 26 września 2016

tortem umazani


Montreux, Montreux, czy kojarzycie tę nazwę? Nie? My także nie mieliśmy o nim pojęcia dopóki nie zaczęliśmy planować wyjazdu do pracy. Jakiej pracy?- zapytacie pewnie zaciekawieni. Czy tacy bumelanci, zawodowi bezrobotni, aspirujący do wstąpienia w szeregi cygańskiego taboru ludzie jak my wreszcie dali się pokonać rzeczywistości i postanowili podjąć pracę? No tak, niestety. Wszystko się kiedyś kończy, a oszczędności w szczególności :). Dlatego też, po ponad roku od ostatniego zarobkowania znowu wzuwamy gumowce i ruszamy na pole, ku szumiącym winoroślą. Ale, ale, przecież miało być o Montreux! No tak, nie ponaglajcie jednak, zaraz wszystko się wyjaśni.
Otóż nie zamierzamy tanio sprzedawać duszy (choć bardziej to ciała :)). Jak już się pocić, to za godziwe wynagrodzenie. A takowe można otrzymać np. w Szwajcarii, i tam to właśnie za kilka dni zaczynamy pracę. Więc skoro już jedziemy taki kawał, to warto byłoby coś wcześniej zwiedzić. Czyż nie? W tym momencie po raz kolejny na scenę wchodzi rzeczone Montreux i jeziorko nad którym jest położone, czyli Jezioro Genewskie.

sobota, 10 września 2016

krótki objazd po okolicy


Co prawda w tym tygodniu mieliśmy już zaczynać zbierać winogrona, ale póki co cała operacja przesunęła się odrobinę w czasie. Co robić więc, trzeba czekać. A jako, że nie przepadamy za nadmiernym siedzeniem w domu, to wybraliśmy się na krótki objazd po okolicy, a konkretnie to nad jeziorko :).

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

wulkaniczne Kaiserstuhl


Napięte do granic możliwości zmysły rejestrowały już tylko zwężającą się nieubłaganie czerń szosy. Nawierzchnia stawała się coraz bardziej nierówna, a utrzymanie kampera na drodze wymagało ode mnie umiejętności, których pozazdrościć mógłby niejeden kierowca rajdowy. Nie to jednak było najgorsze, gdyż tuż za ostrym zakrętem i tak już wąskie pobocze zostało zastąpione przez niemal pionowo opadającą ku przepaści skalną ścianę. Przez ściśnięte z nerwów gardło ledwie przełknąłem ślinę.

czwartek, 25 sierpnia 2016

Strasburg


Kwaśne oddechy oraz pobolewające głowy- tym przeważnie kończy się nadmierna konsumpcja procentowych trunków. Mimo niewątpliwej renomy lokalnych win i w ich przypadku nie jest  niestety inaczej :). W takie poranki człowiek ostatecznie przytomnieje po tym jak trzepnie głową w znajdujący się kilkadziesiąt centymetrów nad posłaniem sufit alkowy. Po rozmasowaniu guzów, uzupełnieniu bananami utraconego potasu oraz wyrównaniu poziomu płynów sokiem pomarańczowym poczuliśmy się niemal jak abstynenci i nieśpiesznie ruszyliśmy w drogę do Strasburga.

wtorek, 23 sierpnia 2016

Nie ma to jak kwaśne piwo :)


Jak widać kolejna kolacja pozwoliła nam się również zjeść pośród winorośli. Nim to się jednak stało straciliśmy kilkaset kalorii w szaleńczym pędzie ku zwiedzaniu. Bardzo rzadko planujemy wcześniej dokładnie trasę wyjazdu i miejsca w których będziemy spać. Najczęściej decyzję podejmujemy rano, tuż przed wyruszeniem w trasę. Tak właśnie trafiliśmy do Obernai.

niedziela, 21 sierpnia 2016

chrupiące bagietki maczane w białym winie


Komo wreszcie może odreagować kamperową ciasnotę i poganiać porządnie po domu siejąc przy tym postrach oraz ogólne zniszczenie. A to niby dlaczego?- zapytacie pewnie zaciekawieni i oburzeni jednocześnie. Zamykacie go na noc w zaparkowanym na podwórku kamperze, czy co? Nie, nie, dzięki za brzmiącą zachęcająco sugestię, ale nie o to chodzi :). Po prostu właśnie wróciliśmy z kilkudniowego objazdu po znajdującej się tuż za Renem krainie słynącej z doskonałych win oraz chrupiących precli.