środa, 17 czerwca 2015
Vive la France!
To co, lecimy dalej? Dziś może zajmiemy się kolejną francuską przywarą, a konkretnie tym, iż każdy tutaj jest tzw. wujkiem dobrą radą, który chętnie ci pomoże, czyli posłuży dobrą radą właśnie. Jesteś wyuczonym fizykiem jądrowym i budujecie w okolicy elektrownie atomową? Nic nie szkodzi! Okoliczni wieśniacy chętnie służą radą. Chłodzenie reaktora? Dla nich to pestka.
Gdy tylko ktoś coś robi zaraz wokół zbiera się grupka doradców i dyskutuje. Oczywiście każdy wie lepiej, nie tylko od podmiotu doradzania, ale też od wszystkich pozostałych consigliere. W tym przypadku pozostaje nam jedynie się uśmiechać, dziękować za cenne rady i robić swoje :).
Jak to się mówi w Polsce, co dwie głowy to nie jedna. Ku chwale Ojczyzny! Znaczy się, vive la France!
A to zdjęcia z naszego ostatniego weekendu w okolicznym Auxerre. Niepierwszy to już raz, ale jeszcze się nie znudziliśmy :).
Didol poznał miłą, młodą francuską damę. Mimo jej adoracji..
...wybrał spokój. W tym wieku tak to już chyba jest :).
sobota, 13 czerwca 2015
te typy- stereotypy
Francuz, cóż to za dziwne stworzenie. Mówi się, że stereotypy nie odzwierciedlają rzeczywistości, czy też ją wręcz fałszują, jednak w przypadku mieszkańców kraju smażonego ślimaka według nas wszystkie są prawdziwe. Nie wierzycie? No to ruszamy. Na początek może pogląd, iż Francuzi są bardzo zadufani w sobie. O tak, to z pewnością prawda. Nic na całym bożym świecie nie dorównuje, ba, do pięt nie sięga temu co francuskie. Ni góry, ni rzeki nawet. Kobiety? Phi! Toż powszechnie wiadomo, że Francuzki są najpiękniejsze w całej galaktyce. Może jedzenie? Fu! Toż inne nacje żywią się niemal ekskrementami. Wino? No już, cicho, cicho.
Wszystko wymyślono w tym pięknym kraju, a jak nie to znaczy, że ktoś pewnie podpatrzył, bądź też, o zgrozo,ukradł. Iluż zacnych synów i cór wydała Francja. Przykłady? A proszę... Maria Curie (Skłodowskiej tu nie znają), czy też ten, no Chopin. Mało?!
Co tam dalej. Hm... Może znajomość języków? Kto był w kraju nad Sekwaną ten wie, że nawet grabarz, czy też prosta sprzątaczka mówią płynną angielszczyzną :) Uwierzyliście? Nie? No i słusznie. Porozumienie się w jakimkolwiek języku obcym jest w 90% przypadków niemożliwe. Czasem trafi się jakiś profesor uniwersytetu, który coś tam wyduka po angielsku, czy niemiecku. Oczywiście wszyscy w szkole mają język obcy...Niech mi ktoś teraz powie, że w Polsce jest niski poziom kształcenia. Bagietkowy gluten tak solidnie posklejał francuskie mózgi, iż nie są one przyjąć już żadnej wiedzy :).
Na koniec, ku osłodzie kilka zdjęć z naszej wioski.
Nasz dom i widok z okna. Na kościół, który budzi nas skutecznie każdego ranka, również w weekendy.
Darmowe bio czereśnie.
Współlokatorzy- Sardyńczycy i Litwinka.
No i na koniec Didol oczywiście :)
środa, 3 czerwca 2015
jak pić szampana to tylko w Szampanii :)
Coraz lepsza pogoda zachęca do kamperowania. Jako, że najbliższe okolice poznaliśmy już dosyć dobrze to postanowiliśmy opuścić na kilka dni Burgundię i udać się do sąsiedniej Szampanii, a konkretnie do jej historycznej stolicy, czyli Troyes (czyt. Trła, ot ten francuski :)).
Miasto zachwyca doskonale zachowaną, rozległą starówką oraz pięknymi gotyckimi kościołami. Spokojnie starczy na kilka godzin wędrówki i zachwycania się.
O, jak tu ładnie, jak ładnie.
Dobrze zrobił nam ten weekend i oderwanie od naszej obecnej, prawdopodobnie nawiedzanej przez złe duchy siedziby. Nawet mops odrobinę odżył :).
niedziela, 31 maja 2015
co tam szumi w winoroślach
Żeby nie było, że tylko harujemy i cierpimy męki okrutne postanowiliśmy wstawić trochę fotek z prozy popracowej.
Na początek mops, któremu pobyt tutaj nie służy bardziej niż nam. Didol utracił prawie całą chęć do życia. Poleguje nieborak gdzie tylko się da, na kanapie, dywanie, fotelu, bądź kolanach.
To zaś nasza nie do końca normalna francuska koleżanka, która w imprezowaniu postanowiła przebić niejedną gwiazdę rocka.
Czasem łatwiej porozumieć się z koniem niż z Francuzem :)
Taką oto piękną szafkę i równie urodziwą misę nabyliśmy na targu staroci, który opanował kilka dni temu ulice naszej wioski. Szafka za 5 euro!
No i dołączyli do nas Włosi, przepraszam, Sardyńczycy. Po minionych imprezach nasze wątroby gonią resztką żółci i błagają o litość. Całe szczęście, że trzeba chodzić do pracy, bo same weekendy by nas wykończyły :).
wtorek, 19 maja 2015
piwa łyk, precla gryz, złagodzi najgorszy kryzys
Ostatnio za sprawą tego, iż wszystkie nasze życiodajne soki płyną zamiast do mózgu, to do spracowanych rąk oraz równie umęczonych nóg, blog został odrobinę zaniedbany. Ale całe szczęście miniony czterodniowy weekend odwrócił na chwile tą jakże niekorzystną dla naszego intelektu sytuacje.
Postanowiliśmy zregenerować się odrobinę w domowym zaciszu i po ośmiu godzinach jazdy byliśmy już w naszych ukochanych okolicach. Nic nie koi tak robotniczego ciała jak piwo i precel, zaś dźwięczna niemiecka mowa stanowi doskonały balsam dla ducha. Niestety wszystko co dobre (i złe także :)) ma swój kres i od dwóch dni znowu doginamy pośród winorośli. Ale już niedługo, niedługo...
Wybraliśmy się na targ do Radolfzell...
...oraz przywitaliśmy się z jeziorem.
W Niemczech obecnie rządzą szparagi. My zrobiliśmy z nimi pizze.
Subskrybuj:
Posty (Atom)