czwartek, 20 listopada 2014

sobota, 15 listopada 2014

Konstancja i przyjaciele


No i stało się. Po kilku miesiącach skutecznego robienia uników, krycia się po kątach oraz chowania pod stół, czyli po prostu bumelowania znów dopadła nas praca :). Przeprowadzka dokonana, kuchnia skręcona, więc czas znaleźć sobie jakieś źródło zarobkowania- tak sobie nieboraki pomyśleliśmy. A wiadomo, jak już człowiek coś pomyśli to częstokroć wciela to w życie. I tak to nasze wcielanie trwa sobie od niedawna. W znoju, pocie, czasem w błocie- tak to już jest w tej robocie :)
Ale nim do niego doszło była u nas z wizytą mamo-teściowa z która to wybraliśmy się do Konstancji. Choć jest to stolica naszego powiatu, to nie mieliśmy okazji jeszcze odwiedzić tego uroczego miasta. Jak widać pogoda nie sprzyjała plażowaniu, ale piękne nabrzeże oraz zabytkowa zabudowa dały nam wyobrażenie tego, jak uroczo musi tu być w cieplejsze i bardziej słoneczne miesiące.


Spytajcie wujka google o to miasto znane chyba najbardziej z mającego tu miejsce w latach 1414-1418 soboru. Opowie Wam wiele ciekawych historii :).



Lokalną tradycją jest próba umieszczenia monety na tymże wystającym z wody słupie. Niektórym poszło lepiej, innym odrobinę gorzej :)






Oprócz tego wrzucamy jeszcze kilka fotek z ostatnich tygodniu. Szkoda żeby się biedaczki zmarnowały :)






czwartek, 30 października 2014



Korzystając z ładnej pogody dużo spacerujemy i rowerujemy po okolicy. Wiadomo- główną atrakcją jest jezioro, ale i wyprawa do okolicznego lasu może być równie ciekawa.



Kilkanaście minut na nogach i dochodzimy do zamku Langenstein. Jeżeli grać w golfa to tylko tu :)




Nasza wioseczka. Metropolia to to nie jest :).


Tak naprawdę nigdy nie mieliśmy przyjemności nawiązać kontaktu z krowami. Dlatego też nie wiedzieliśmy, że to takie ciekawskie stworzenia. Gdy tylko zobaczyły Didka podeszły do ogrodzenia i zaczęły się przypatrywać. Jedne były bardziej śmiałe, inne trzymały się trochę z boku zerkając tylko ukradkiem.


Gdy odchodziliśmy całe stado asystowało nam wzdłuż ogrodzenia dobre kilkaset metrów :). Mamy świadomość jaki los czeka te biedaczki. Dlatego też: przechodźcie na weganizm!




wtorek, 28 października 2014

Eigeltingen


Chablis Premier Cru wreszcie doczekało się otwarcia. Zalakowana butelka spoczywała sobie cierpliwie w piwnicy niepewna swojej przyszłości. Na szczęście mogła wreszcie uraczyć nas swą zawartością, gdyż sytuacja wyklarowała się odrobinę. Przedwczoraj nasze rzeczy przyjechały z Polski i po kilkutygodniowym spaniu na podłodze oraz przesiadywaniu w salonie na krzesełkach turystycznych wreszcie zadomowiliśmy się w nowym mieszkaniu na dobre. Oczywiście nie mamy zamiaru zmieniać stylu życia, fajnie jest jednak mieć miejsce do którego można wracać z kamperowych wojaży i przy okazji coś zarobić w "twardej" walucie :)


Kamper zasłużenie odpoczywa w Polsce.

poniedziałek, 29 września 2014

zmiany


Jak wielu Polaków przed nami, obecnie, jak i najprawdopodobniej w przyszłości, także i my wybraliśmy emigrację. Przenieśliśmy się w takie oto okoliczności przyrodniczo-wiejskie. Po głośnym i zatłoczonym Wrocławiu jest to duża odmiana, ale już dawno stwierdziliśmy, że chyba jesteśmy za starzy na wielkie miasto :). Kilka miesięcy życia we francuskiej wiosce utwierdziło nas w przekonaniu, że to jest właśnie to czego szukamy. Póki co remontujemy nasze lokum i mieszkamy trochę w nim, a trochę w kamperze.


Eigeltingen w pełnej krasie :)


Niemcy to naród, który chyba nie zna zbyt wielu tematów tabu. Bardzo nam to odpowiada. Jako niekatoliccy weganie bez stałej pracy nie zawsze spotykamy się w Polsce z akceptacją :)


Dobrze obrazuje to płaskorzeźba w samym centrum Ludwigshafen :)


Jedną z głównych przyczyn dla których wybraliśmy te okolice jest ono- Jezioro Bodeńskie. Od domu mamy do niego 15 km.





Teraz pozostaje nam tylko znaleźć jakąś pracę i porządnie podszkolić niemiecki :) Trzymajcie kciuki!

wtorek, 23 września 2014

wiewiórkowo


Jak dowiedzieliśmy się z radia, właśnie dziś rozpoczęła się jesień, a po niej, wiadomo będzie tylko gorzej. Ciemno, zimno, mokro, śnieżno i ogólnie straszno :) Ale cóż zrobić taki mamy klimat. Chociaż mówiąc szczerze, gdzieś pod tym narzekaniem kryje się akceptacja, a nawet zadowolenie. Bo tak naprawdę to nam się ten nasz sezonowy klimat podoba :) Dlatego też, jako zapobiegliwi zbieracze-oszczędzacze już do dawna czynimy zapasy na zimę. Okolica nasza obfituje w wolno rosnące jabłonie, grusze, śliwy, orzechy oraz inne cuda. Na dodatek wszystko niepryskane i Bio. Z tego powodu od jakiegoś czasu prawie nie kupujemy owoców w sklepach. Za to co kilka dni wyruszamy na łowy, a ponieważ od kliku dni mamy już niekamperowe, czterościenne lokum (o którym wkrótce) zaczynamy czynić zapasy na nadchodzące mniej obfite miesiące :)

piątek, 19 września 2014

Stein am Rhein



Dziś kolejna odsłona rowerowych wojaży. Tym razem zagnało nas do Szwajcarii, a konkretnie do leżącego nad wypływającym z Jeziora Bodeńskiego Renem urokliwego Stein am Rhein.



Nad miasteczkiem góruje zamek, a u jego stóp rozpościerają się winnice.





Pięknie zachowana starówka zachęca do spacerów.


Miasteczko naprawdę warte odwiedzenia. Zresztą nie tylko my tak myślimy, potwierdzą to również tłumy siwowłosych turystów.