poniedziałek, 10 marca 2014

z dziennika pokładowego


W ramach nowej akcji "przeżyj z nami dzień w kamperze" :) zamieszczamy fragment zapisków z naszego pokładowego dziennika dotyczący pobytu w Livorno:

"07.03.2014 – dzień 6
Dzień budzi nas pięknym niebieskim niebem oraz wschodem słońca. Po zrobieniu serwisu wyruszamy w drogę ku morzu. Do przejechania mamy niecałe 100 km, więc idzie nam to szybko i przed południem jesteśmy w Livorno, a dokładniej w dzielnicy Antignano na parkingu oddalonym ok 100m od morza. Parking bez serwisu. Stoi kilka kamperków (dosyć leciwych), niektóre wyglądają na porzucone, inne zaś na zamieszkałe. Plaża znajduje się po drugiej stronie ulicy, a że pogoda jest wspaniała, to czas mija nam głównie na wygrzewaniu się nad brzegiem morza oraz spacerach.

08.03.2014 – dzień 7
Kolejny dzień w Livorno. Po śniadaniu wybieramy się na spacer do centrum miasta. Mamy do przejścia zaledwie jakieś 11 km w jedna stronę, ale co to dla nas :). Samo centrum nie robi na nas wielkiego wrażenia, ale tak to już chyba jest z dużymi portowymi miastami. Trafiamy na wspaniały i przy tym tani targ, na którym stragany uginają się od ciężaru świeżych i kolorowych warzyw oraz owoców. Trwa sezon na karczochy, więc one rządzą na stoiskach. Jest to dla nas prawdziwa uczta dla oczu roślinożerców takich jak my, jednak nic nie kupujemy, gdyż przed nami długa droga powrotna, więc dodatkowe ciężary nie są wskazane. Wracamy po kilku godzinach do kamperka. Po obiedzie czas na wygrzewanie się na plaży. Plan na kolejny dzień – Piza."

Na dzisiaj to tyle. Następny wpis spod krzywej wieży. Zapraszamy!













Papież super star- takie rzeczy tylko we Włoszech :)

niedziela, 9 marca 2014

ciężkie jest życie kamperowca :)

 
Ciężkie jest życie kamperowca- zdarza nam się westchnąć czasami z wyraźnym współczuciem nad swoim losem. Tylko jeździć i jeździć, przemieszczać się bez ustanku nigdzie nie zostając na dłużej. Codziennie w innym miejscu, wciąż w ruchu. Pól metra kwadratowego łazienki, metr kuchni połączonej z salonem tak, że można wyjąć sobie piwo z lodówki siedząc na „kanapie”.  Ale wystarczy już tych żali. Nie jest lekko :). Mimo wszystko jest to chyba najlepsze ciężkie życie jakie można sobie wymarzyć. Spójrzmy na ostatnich kilka dni. Przedwczoraj pożegnaliśmy wietrzny Adriatyk z Wenecją na czele, by wczoraj przemierzać Florencję, stolicę renesansu. Podziwialiśmy z otwartymi ustami monumentalne zabytki. Wielką katedrę przykrytą jeszcze większą kopułą, liczne kościoły i pałace oraz most złotników z przycupniętymi na nim sklepikami. Po tym wszystkim usiedliśmy na ławce nad rzeką Arno i wpatrywaliśmy się w starówkę (wpisaną w całości na listę światowego dziedzictwa UNESCO, a co!). Dziś z kolei spacerowaliśmy cały dzień brzegiem morza, słuchaliśmy szumu fal rozbijających się z impetem o skaliste wybrzeże, wygrzewaliśmy twarze w słońcu, a wieczorem poszliśmy zobaczyć jak wielka czerwona kula chowa się w morskiej toni. Jutro zaś Piza i znana chyba wszystkim na świecie krzywa wieża. Trochę to wyświechtane, ale cóż zrobić. Taki już los kamperowca. Ciężkie życie :)


 Rybacy z Grado


 Grado

 Atak kretów mutantów :)


 Parking z serwisem

 Tajemnicze Ro, czytaj- dziura jakich mało :) Ale za to prąd darmowy.









 Wiadomo- Florencja














Wegańska pizza :)

wtorek, 4 marca 2014

przez góry do morza

 
a ku, ku!




Po przejechaniu wcale nie tak śnieżnych jak na zdjęciach Alp dotarliśmy do morza, a konkretnie do włoskiego Grado (który to już raz? :)). Trzeba godnie przywitać się z Adriatykiem i za dwa dni ruszać dalej. W planach trochę Włoch z odrobiną Francji. Co z tego wyjdzie, zobaczymy.

Kamperowcy jak zawsze dopisują.