niedziela, 9 marca 2014

ciężkie jest życie kamperowca :)

 
Ciężkie jest życie kamperowca- zdarza nam się westchnąć czasami z wyraźnym współczuciem nad swoim losem. Tylko jeździć i jeździć, przemieszczać się bez ustanku nigdzie nie zostając na dłużej. Codziennie w innym miejscu, wciąż w ruchu. Pól metra kwadratowego łazienki, metr kuchni połączonej z salonem tak, że można wyjąć sobie piwo z lodówki siedząc na „kanapie”.  Ale wystarczy już tych żali. Nie jest lekko :). Mimo wszystko jest to chyba najlepsze ciężkie życie jakie można sobie wymarzyć. Spójrzmy na ostatnich kilka dni. Przedwczoraj pożegnaliśmy wietrzny Adriatyk z Wenecją na czele, by wczoraj przemierzać Florencję, stolicę renesansu. Podziwialiśmy z otwartymi ustami monumentalne zabytki. Wielką katedrę przykrytą jeszcze większą kopułą, liczne kościoły i pałace oraz most złotników z przycupniętymi na nim sklepikami. Po tym wszystkim usiedliśmy na ławce nad rzeką Arno i wpatrywaliśmy się w starówkę (wpisaną w całości na listę światowego dziedzictwa UNESCO, a co!). Dziś z kolei spacerowaliśmy cały dzień brzegiem morza, słuchaliśmy szumu fal rozbijających się z impetem o skaliste wybrzeże, wygrzewaliśmy twarze w słońcu, a wieczorem poszliśmy zobaczyć jak wielka czerwona kula chowa się w morskiej toni. Jutro zaś Piza i znana chyba wszystkim na świecie krzywa wieża. Trochę to wyświechtane, ale cóż zrobić. Taki już los kamperowca. Ciężkie życie :)


 Rybacy z Grado


 Grado

 Atak kretów mutantów :)


 Parking z serwisem

 Tajemnicze Ro, czytaj- dziura jakich mało :) Ale za to prąd darmowy.









 Wiadomo- Florencja














Wegańska pizza :)

wtorek, 4 marca 2014

przez góry do morza

 
a ku, ku!




Po przejechaniu wcale nie tak śnieżnych jak na zdjęciach Alp dotarliśmy do morza, a konkretnie do włoskiego Grado (który to już raz? :)). Trzeba godnie przywitać się z Adriatykiem i za dwa dni ruszać dalej. W planach trochę Włoch z odrobiną Francji. Co z tego wyjdzie, zobaczymy.

Kamperowcy jak zawsze dopisują.






środa, 26 lutego 2014

Didol już wygrzewa futro


Po dwóch miesiącach zamieszkiwania kątem w bardziej stacjonarnych, niekamperowych lokalizacjach wreszcie nadszedł czas wyjazdu. Powoli przygotowujemy nasz luksusowy oraz przestronny apartament na kółkach i w niedzielę ruszamy na południe. Aby uniknąć poparzeń słonecznych Didol już od kilku dni zażywa kąpieli solarnych :)

czwartek, 13 lutego 2014

Asperg



Coś się mocno kulinarnie u nas na blogu zrobiło ostatnio. Szczerze wszystkich niezainteresowanych gotowaniem przepraszamy :). Jako pokutę postanowiliśmy założyć zupełnie nowy blog, gdzie będziemy umieszczać konsumowane roślinki. Oto i on: kamperowyweganizm. Za to na zdjęciach poniżej i powyżej urocza miejscowość Asperg w której o mało co nie zamieszkaliśmy na stałe. Nie udało się. Widocznie Los ma co do nas inne plany :)





piątek, 7 lutego 2014

Pyszna i zdrowa pasta fasolowa!



Co ten biedny weganin je? Ni mięska, ni serka, ni mleczka nawet nie pochlipie. Tylko sałata, kapusty i inne dziwactwa. Jak królik jakiś, czy krowa przeżuwaczka. Mizerne to takie i chude (no z tym chude to nie przesadzajmy :)). Całe szczęście jest coś co biedaka porządnie odżywi od czasu do czasu. Strączki.
Pokochaliśmy różnego rodzaju pasty na kanapki. Z fasoli, z soczewicy, z ciecierzycy, z groszku, z kukurydzy. Możliwości jest wiele. Zaletą tych smarowideł jest szybkość ich przygotowania ( oprócz moczenia i gotowania :)).
Wczoraj na kolację zachciało nam się pasty z fasoli. Jako dodatek kupiona w promocji świeża bazylia (2 zł/szt.) i kilka suszonych pomidorów.

Składniki:
- szklanka fasoli (my użyliśmy fasoli suszonej z czarnym oczkiem);
- garść świeżej bazylii;
- kilka suszonych pomidorów;
- 2-3 łyżki oleju lnianego;
- pieprz, sól;

Gotujemy wcześniej namoczoną fasolę (oczywiście można użyć fasolę z puszki). Do ugotowanej fasoli dodajemy bazylię, pomidory, olej lniany, przyprawy i wszystko razem miksujemy.
I gotowe. Do tego świeży chleb własnego wypieku i pyszna oraz zdrowa kolacja gotowa.



Smacznego!

sobota, 1 lutego 2014

Wegańskie naleśniki

Zamiast szerzyć nachalną wegańską propagandę w postaci filmów postanowiliśmy głosić dobrą nowinę poprzez czyny kulinarne oraz świadczyć jedynie słuszną prawdę (nasza jest prawdziwsza od Waszej :)) własną postawą żywieniową. Na początek polecimy "na ostro".

Polubiliśmy ostatnio naleśniki na ostro. Dziś przepis na kurkumowe ze szpinakiem.

Składniki na ciasto ( ok. 8 szt. ):
- szklanka mąki;
- mleko sojowe ( tyle aby ciasto było raczej rzadkie );
- trochę wody gazowanej ( naleśniki będą pulchniejsze);
- łyżeczka kurkumy ( dla żółtego koloru);
- pieprz biały, sól;

Miksujemy składniki i smażymy naleśniki :)

Farsz:
- świeży szpinak ( może oczywiście być mrożony, ale swieży jest smaczniejszy);
- 1 cebula;
- czosnek ( ilość wg upodobań);
- sól, pieprz;

Można naleśniki podawać z farszem od razu, ale my wstawiliśmy zawinięte na 10 min. do piekarnika aby się zapiekły.


Naleśniki zjedliśmy z sałatą lodową oraz kukurydzą i sosem czosnkowym przygotowanym na bazie jogurtu sojowego.

SMACZNEGO!