wtorek, 9 kwietnia 2013

kamperowanie przy plaży

Jechaliśmy i jechaliśmy w poszukiwaniu fajnego miejsca na postój. Mieliśmy zaparkować gdzieś w Sete oraz pozwiedzać to nadmorskie miasto. Nie udało się jednak znaleźć nic ciekawego i dojechaliśmy tu- na położony na odludziu parking przy samej plaży. Oczywiście brać kamperowa okupowała go już dosyć mocno :).








sobota, 6 kwietnia 2013

na zachód

Powoli opuszczamy Lazurowe Wybrzeże oraz Prowansję. Jedziemy na zachód. Po drodze pojawia się nieplanowany przez nas (po pierwszym postanowiliśmy jechać inną drogą :)) kolejny przejazd przez Marsylię, która nie posiada obwodnicy i trzeba się w nią zapuścić. Można to zrobić w dwójnasób: wersja pierwsza- jechać głównie autostradą i jakoś się wydostać, wersja druga: słuchać rad nawigacji, wjechać do samego centrum, pogubić się, pobłądzić, postać w giga korkach i jakimś cudem znaleźć wyjście. My jak na prawdziwych twardzieli przystało wybraliśmy wariant nr 2. Dzięki temu mogliśmy zwiedzić to jakże urocze miasto :)



Po przejechaniu Marsylii nie mogło zabraknąć typowej dla tego miasta potrawy, czyli kuskusu z warzywami :)

W końcu dotarliśmy do miasto-wioski Gemenos. Dobra opcja na jeden dzień pobytu. Kilka wąskich uliczek, zameczek, a w tle góry.




Dosyć szybko nasyciliśmy się górami i nasze serca rwały się ku spienionemu morzu. Obraliśmy kierunek na Carry le Rouet. Sama miejscowość to nic specjalnego, ale woda, ach ta woda...

 ...przejrzysta i lazurowa.



Nie zabawiliśmy tam jednak zbyt długo. Dusze nasze ciągnęło z kolei do krainy ostatnich wolnych francuskich kowboi- otwartych stepów, solanek oraz bagien Camargue. Trafiliśmy do nieco zapuszczonego Port Saint Louis du Rhone.


 Spotkać tu można dzikie konie (nie spotkaliśmy), flamingi (o! patrz- flaming!) oraz dużo krów.

 Ranczo.

 Symbol regionu, czyli kotwica z sercem.

 Parking dla kamperów został ulokowany w takich oto postindustrialnych i smutnych okolicach.


Obecnie piszemy już do Was z deszczowych okolic Agde.

Tradycyjnie zamieszczamy namiary:

GEMENOS
GPS: N43.2977 ,E5.6295
  • darmowy parking z serwisem (woda, zrzut);
  • 3 miejsca dla kamperów (inne kampery stały na pobliskim parkingu dla osobówek);
  • max.czas postoju 24h;
  • w centrum miasteczka, cicho i spokojnie.

CARRY LE ROUET
Boulevard Philippe Jourde 5 (obok żandarmerii)
  • darmowy parking bez serwisu;
  • max. czas postoju 48h;
  • dosyć daleko do centrum.

PORT SAINT LOUIS DU RHONE
GPS: N43.38428, E4.81912
  • darmowy parking bez serwisu (przed wjazdem jest cena 6 euro z serwisem, ale serwis nie działa i postój jest darmowy).

SETE (parking przy plaży ok. 7km za Sete)
GPS: N43.36689, E3.61532
  • darmowy parking (serwis jest, ale chyba nie działał);
  • dużo kamperów;
  • duża, szeroka plaża i nic więcej :).

AGDE (za miastem)
GPS: N43º17`55`` E3º27`9``
  • parking płatny – 6 euro (serwis i ciepły prysznic) + 2 euro prąd;
  • czynny od 1 kwietnia;
  • ok. 30 miejsc postojowych;
  • przy recepcji darmowe wifi.

Raport z francuskiej ziemi

 
Jako, że jesteśmy już w drodze ponad miesiąc wypadałoby zrobić jakieś podsumowanie.
Większość czasu spędziliśmy w ojczyźnie wielbicieli ślimaków, więc będzie o niej. Rzeczywistość filtrujemy przez nasz system odbiorczy i pojęciowo-światopoglądowy, więc poniższe punkty nie mają charakteru prawdy objawionej :).

To lecimy:
-ceny- wyższe niż w Polsce, Niemczech, Włoszech. Produkty spożywcze- droższe (nabiał w podobnych przedziałach), wino- tanie :), piwo (raczej wyroby piwopodobne) zaś drogie i niezbyt dobre. Owoce i warzywa w marketach dosyć drogie, alternatywą są targi, gdzie ceny są ponad dwa razy niższe (choć nie zawsze). Chemia- dużo droższa. Dla przykładu możemy podać płyn do toalet chemicznych produkcji francuskiej, który kupiliśmy w Niemczech za 8 euro, tutaj- 20 euro! Kolejny francuski wyrób, znany lakier do włosów. Polska:15 zł, Niemcy: 3-4 euro, Francja: od 7 do 12 euro! Za to paliwo w przystępnych cenach- wczoraj tankowaliśmy ropę za 1,32 euro;
-drogi: autostrady- bardzo dobre, choć kosztowne. W pobliżu dużych miast bardzo często bezpłatne. Drogi krajowe- dobre. Lokalnie i w miastach jest już gorzej: dużo kolein, zapadniętych studzienek i dziur. No i oczywiście wszechobecne większe i mniejsze ronda, które same w sobie stanowią turystyczne ciekawostki. Władze miast chyba konkurują między sobą o to, kto będzie miał najładniejsze. Tak więc stawiane są na środku ronda łodzie, samoloty, fontanny, inscenizowane są scenki z wiejskiego życia, domki z niby-winnicami, gaje palmowe, czy oliwne. Cuda :);
-kierowcy- jeżdżą dosyć przepisowo. Chyba, że mówimy o Marsylii :);
-ludzie- krzywdy nam nikt nie zrobił, ale też za często się nie uśmiechają choć zawsze staramy się nawiązać kontakt wzrokowy i rzucić miłe bonżur. Tylko Didol z reguły nie narzeka na brak zainteresowania :);
-infrastruktura kamperowa- tu jest za co pochwalić Francuzów i czego pozazdrościć. Bardzo dużo darmowych, funkcjonalnych serwisów. Parkować można wszędzie tam gdzie nie ma wyraźnych zakazów;
-dostępność internetu- też nas miło zaskoczyła. W większości miejsc w których byliśmy połączyć się można za darmo w biurach informacji turystycznej. No i oczywiście zawsze pozostaje jeszcze amerykański sprzedawca frytek i bułek z wkładką.

Na razie tyle. Jak tylko dokonamy kolejnych spostrzeżeń to nie omieszkamy się nimi z Wami podzielić :)

 
Poniżej zdjęcia zrobione w miejscowości Sanary sur Mer, którą odwiedziliśmy kilka dni temu.


Le port






Niestety nie zawsze świeci słońce. Spotkana wczoraj Polka, która mieszka tu już 40 lat stwierdziła, że zima nadal trwa. :(





Postój przy plaży. Niektórzy lubią "na bogato".

Nie to co my. Prawdziwi minimaliści. :)

Widok z salonu :)

Ten mały kamper na końcu to my.

 Namiary:

SIX FOURS LES PLAGES ( bliżej do centrum SANARY SUR MER )
GPS: N43º 6`45`` E5º48`42``
-parking (do 1 maja darmowy), bez serwisu (pozostał po nim tylko znak); 
-przy plaży i ulicy (ładny widok, ale głośno); 
-obok informacji turystycznej z wifi.

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Ollioules

Udało nam sie wreszcie wyrwać z zaklętego Le Sayne sur Mer. Po radosnych 30-tych urodzinach piękniejszej połowy naszego tandemu, które świętowaliśmy na plaży (nawet Wojtek z Kudłaczy się zjawił) dotarliśmy po mozolnej dziesięciokilometrowej jeździe :) do urokliwego Sanary sur Mer. Ale tu nie o tym. Dziś fotorelacja z naszej krótkiej wycieczki do tytułowego Ollioules.

Małe miasteczko ulokowane na zboczu góry z doskonale zachowaną starówką, średniowiecznym układem zabudowy i wąziutkimi uliczkami.



 Nad miejscowością górują ruiny zamku z X wieku (chyba X :))

 Pomarańczkę?


 Romański kościół z X lub XI wieku.





 Widok z naszego miejsca postojowego na Toulon nocą.