środa, 5 października 2011

Niezawodne Grado

Wiemy, wiemy. Przynudzamy już z tym Grado. Jeździć tam kilka razy w roku to już chyba przesada! Dlatego nie będziemy się zbytnio rozpisywać i powielać zdjęć urokliwej starówki, czy eleganckiego deptaka, to już było w poprzednich postach.
Ale to nie wszystko. 
W następnych odcinkach: baśniowe jezioro Garda, romantyczna Werona, imponująca Marostica i wiele innych atrakcji, więc nie zmieniajcie kanału i pozostańcie przy odbiornikach :)













 


















wtorek, 4 października 2011

somewhere in friuli



Dziś tylko fotki. Oto jedna z przypadkowo mijanych małych miejscowości na trasie. Jak to we Włoszech byle wiocha, a mogłaby obdzielić zabytkami niejedno duże miasto.















Oczywiście znalazł się także darmowy parking dla kamperów z serwisem :)
Dla zainteresowanych podajemy namiary: Gradisca d`Isonzo, via Trieste (obok sklepu LD i stacji Shell)




sobota, 1 października 2011

Gorizia/Gorica


Niestety ten moment musi zawsze nastąpić. Wszystko ma swój kres. Nasz wyjazd także można już opisywać jedynie w czasie przeszłym.
Ale nic to. 
Pozostaje jeszcze świat wirtualny i zaległa relacja. Jak już pewnie wszyscy wiecie internet w krajach zgniłej europy zachodniej jest tragiczny. Darmowe hot spoty to prawdziwy rarytas, a jeżeli już uda się znaleźć jakąś sieć najczęściej jest zablokowana, bądź płatna. Stąd tak duże zaległości. Ale nie martwcie się. Jesteśmy z powrotem, mamy szybki internet, dużo zdjęć i trochę wolnego czasu, więc regularnie będziemy Was zadręczać migawkami z przeszłości :).
Poprzedni wpis dotyczył Balatonu, który dosyć szybko opuściliśmy by przez Słowenię dotrzeć do Włoch (wiemy, wiemy znowu Włochy, ale co my mamy począć jeśli oni nas tak rozpieszczają). Oczywiście nie uwłaczając naszym braciom Węgrom, którzy zamieszkują naprawdę piękny kraj. Warto odwiedzić Balaton (którego nazwa oznacza jezioro błotne, i trzeba przyznać coś w tym jest), rozliczne gorące źródła, przepiękny mały Tokaj i oczywiście stolicę.To samo tyczy się Słowenii z jej górami, jaskiniami (Postojna- zrobiła na nas ogromne wrażenie) oraz największymi miastami (Mariborem i Lublaną- którą zamieszkuje około 270 tyś. osób :)).
Więc dziś słoweńsko-włoskie graniczne miasto Gorycja.


Część włoska jest pełna zabytków nad którymi dumnie góruje zamek, zaś fragment słoweński (Nova Gorica) to nowe, ciągle rozbudujące się miasteczko.




















Tuż przy starówce znajduję się bezpłatny parking dla kamperów z pełnym serwisem i wodą. W centrum jest dużo znaków kierujących na niego więc najlepiej wjechać do serca miasta, a na pewno się trafi.

czwartek, 15 września 2011

maraton nad Balaton



Po intensywnej jeździe przez Śląsk oraz Słowację dotarliśmy nad Balaton. Nie jest brzydka ta zarośnięta szuwarami kałuża ale do dzikiego kamperowania się nie nadaje. Wszędzie tylko kempingi i kempingi, a w miejscach gdzie występuję trochę wolnej przestrzeni- szuwary. Popluskaliśmy się odrobinę, przespaliśmy i dalej w drogę.
Oj, pada nam bateria, więc na razie tyle :)








sobota, 10 września 2011

Each one and Everybody

Misja: Zobaczyć światełka
Miejsce: Wrocław, Wyspa Słodowa
Data: Wczoraj





piątek, 9 września 2011

poranna kawa




















Poranna kawa zawsze stawia na nogi  :)

wtorek, 6 września 2011

Didol wychodzi z inicjatywą


Ostatnimi czasy nasz pies zrobił się bardzo apatyczny. Całymi dniami tylko polegiwał w kącie, a jego umysł był czymś wyraźnie zaprzątnięty.

Biedny Didol myślał i myślał, dumał i dumał, jego oczy skrzyły się inteligencją, a gdzieś na dnie mózgu powoli kiełkowało rozwiązanie. Aż w końcu go olśniło.

Dość leżenia na kanapie!
Kończy się lato, trzeba gdzieś pojechać!

Zeskoczył z leżanki, podbiegł do nas i zaczął nas namawiać. Oczywiście nie jesteśmy szaleni, wiemy, że psy nie mówią ludzkim językiem. Lecz mopsy to nie do końca członkowie psiej braci. To byt pośredni, coś między królikiem, kotem perskim, a psem właśnie. A takie stwory mają swoje sposoby na przekazanie tego o co im chodzi. Mianowicie wpatrują się uporczywie w człowieka próbując przekazać mu swoje myśli za pomocą telepatii. Po prostu się ślepią.
Tak właśnie było w tym przypadku. Uporczywe wpatrywanie się sprawiło, że i w naszych umysłach zaczęły pojawiać się myśli o wyjeździe, z początku niewyraźne oraz  mgliste, lecz z czasem nabierające coraz więcej kształtów i konturów.
Podejrzewamy, że stojący na podwórku kamper również maczał w tym swe palce, a raczej opony.


Ale do rzeczy. Plan jest mniej więcej następujący: jedziemy do Włoch po troszkę towaru i na mały zwiad hadlowo-biznesowo-jarmarczny po drodze zahaczając Słowację, Węgry (Balaton) oraz Słowenię. We Włoszech oczywiście kilka dni w Grado, następnie Werona, jezioro Garda i powrót przez Innsbruck oraz Niemcy. Powinniśmy się uwinąć w jakieś 2-3 tygodnie :). Termin wyjazdu: przyszły poniedziałek.
Wiemy, wiemy, zapowiada się to bardzo męcząco. Ale co my mamy zrobić? Musimy jechać, bo Didol tak łatwo nie odpuści...