sobota, 1 października 2011

Gorizia/Gorica


Niestety ten moment musi zawsze nastąpić. Wszystko ma swój kres. Nasz wyjazd także można już opisywać jedynie w czasie przeszłym.
Ale nic to. 
Pozostaje jeszcze świat wirtualny i zaległa relacja. Jak już pewnie wszyscy wiecie internet w krajach zgniłej europy zachodniej jest tragiczny. Darmowe hot spoty to prawdziwy rarytas, a jeżeli już uda się znaleźć jakąś sieć najczęściej jest zablokowana, bądź płatna. Stąd tak duże zaległości. Ale nie martwcie się. Jesteśmy z powrotem, mamy szybki internet, dużo zdjęć i trochę wolnego czasu, więc regularnie będziemy Was zadręczać migawkami z przeszłości :).
Poprzedni wpis dotyczył Balatonu, który dosyć szybko opuściliśmy by przez Słowenię dotrzeć do Włoch (wiemy, wiemy znowu Włochy, ale co my mamy począć jeśli oni nas tak rozpieszczają). Oczywiście nie uwłaczając naszym braciom Węgrom, którzy zamieszkują naprawdę piękny kraj. Warto odwiedzić Balaton (którego nazwa oznacza jezioro błotne, i trzeba przyznać coś w tym jest), rozliczne gorące źródła, przepiękny mały Tokaj i oczywiście stolicę.To samo tyczy się Słowenii z jej górami, jaskiniami (Postojna- zrobiła na nas ogromne wrażenie) oraz największymi miastami (Mariborem i Lublaną- którą zamieszkuje około 270 tyś. osób :)).
Więc dziś słoweńsko-włoskie graniczne miasto Gorycja.


Część włoska jest pełna zabytków nad którymi dumnie góruje zamek, zaś fragment słoweński (Nova Gorica) to nowe, ciągle rozbudujące się miasteczko.




















Tuż przy starówce znajduję się bezpłatny parking dla kamperów z pełnym serwisem i wodą. W centrum jest dużo znaków kierujących na niego więc najlepiej wjechać do serca miasta, a na pewno się trafi.

czwartek, 15 września 2011

maraton nad Balaton



Po intensywnej jeździe przez Śląsk oraz Słowację dotarliśmy nad Balaton. Nie jest brzydka ta zarośnięta szuwarami kałuża ale do dzikiego kamperowania się nie nadaje. Wszędzie tylko kempingi i kempingi, a w miejscach gdzie występuję trochę wolnej przestrzeni- szuwary. Popluskaliśmy się odrobinę, przespaliśmy i dalej w drogę.
Oj, pada nam bateria, więc na razie tyle :)








sobota, 10 września 2011

Each one and Everybody

Misja: Zobaczyć światełka
Miejsce: Wrocław, Wyspa Słodowa
Data: Wczoraj





piątek, 9 września 2011

poranna kawa




















Poranna kawa zawsze stawia na nogi  :)

wtorek, 6 września 2011

Didol wychodzi z inicjatywą


Ostatnimi czasy nasz pies zrobił się bardzo apatyczny. Całymi dniami tylko polegiwał w kącie, a jego umysł był czymś wyraźnie zaprzątnięty.

Biedny Didol myślał i myślał, dumał i dumał, jego oczy skrzyły się inteligencją, a gdzieś na dnie mózgu powoli kiełkowało rozwiązanie. Aż w końcu go olśniło.

Dość leżenia na kanapie!
Kończy się lato, trzeba gdzieś pojechać!

Zeskoczył z leżanki, podbiegł do nas i zaczął nas namawiać. Oczywiście nie jesteśmy szaleni, wiemy, że psy nie mówią ludzkim językiem. Lecz mopsy to nie do końca członkowie psiej braci. To byt pośredni, coś między królikiem, kotem perskim, a psem właśnie. A takie stwory mają swoje sposoby na przekazanie tego o co im chodzi. Mianowicie wpatrują się uporczywie w człowieka próbując przekazać mu swoje myśli za pomocą telepatii. Po prostu się ślepią.
Tak właśnie było w tym przypadku. Uporczywe wpatrywanie się sprawiło, że i w naszych umysłach zaczęły pojawiać się myśli o wyjeździe, z początku niewyraźne oraz  mgliste, lecz z czasem nabierające coraz więcej kształtów i konturów.
Podejrzewamy, że stojący na podwórku kamper również maczał w tym swe palce, a raczej opony.


Ale do rzeczy. Plan jest mniej więcej następujący: jedziemy do Włoch po troszkę towaru i na mały zwiad hadlowo-biznesowo-jarmarczny po drodze zahaczając Słowację, Węgry (Balaton) oraz Słowenię. We Włoszech oczywiście kilka dni w Grado, następnie Werona, jezioro Garda i powrót przez Innsbruck oraz Niemcy. Powinniśmy się uwinąć w jakieś 2-3 tygodnie :). Termin wyjazdu: przyszły poniedziałek.
Wiemy, wiemy, zapowiada się to bardzo męcząco. Ale co my mamy zrobić? Musimy jechać, bo Didol tak łatwo nie odpuści...

wesoły Budda



poniedziałek, 22 sierpnia 2011

do wszystkich potencjalnych włamywaczy- wróciliśmy!

Jak się rzekło w tytule jesteśmy z powrotem. Dwa tysiące kilometrów, cztery dni, bieganina po sklepach, sporo towaru oraz ból pleców i pośladków, oto w skrócie nasz krótki wyjazd. Jak widać na obrazkach poniżej tym razem busem z namiotem.










Dwie noce spędziliśmy na kempingach, a jedną w samochodzie na parkingu przy autostradzie. Zaskoczeniem był dla nas kemping przy austriacko-czeskiej granicy kilka kilometrów za Mikulovem. Wiele razy mijaliśmy jeziorko przy którym jest usytuowany, ale nie spodziewaliśmy się aż tak ciekawego obiektu. Masa knajpek, kilka własnych plaż (w tym FKK- tam gdzie pływamy :)) oraz przystępne ceny. Ciekawy pomysł na nocleg w drodze na lub z południa Europy.
Zaraz po powrocie zaliczyliśmy bazarek, a teraz sukcesywnie będziemy dodawać przedmioty na Allegro.
Uff.

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Panie! kup Pan oliwę!

Póki co handlujemy. Możecie nas znaleźć w niedzielę Pod Młynem obok Korony we Wrocławiu (no i w internecie). Klienci, jak to ludzie: pomarudzą, pomądrzą się, potargują... w sumie nie jest źle.  Za to towarzystwo handlujące doborowe, można się pośmiać, posłuchać ciekawych opowieści i poznać pokręcone ludzkie życiorysy. 
Ale za to jutro znowu wyruszamy do Italii. Tym razem wyłącznie na zakupy, wypożyczonym busem. Mimo to i tak przez wygrzejemy odrobinę kości :)


czwartek, 4 sierpnia 2011

Pan Frederico i jego Bentley czekają

Jako, że należymy do osób pracowitych, nie zamierzamy poprzestać na organizacji i prowadzeniu naszego jarmarczno-internetowego biznesu w Polsce. Ciągle szukamy jakichś dodatkowych okazji by podreperować nasz spragniony karawaningu budżet. Dlatego też przeglądamy sieć wyszukując ogłoszenia prac sezonowych itp. Oto co dziś wychwyciliśmy :).
Zresztą przeczytajcie sami:

Zatrudnimy do sprzatania rezydencji 
 
Ogłoszenie z 2011-06-20 

Praca za granicą, Praca Szwajcaria, Praca Sprzątanie

Zatrudnimy okolo,20 Polakow nie karanych do prowadzenia rezydencji pana Frederico Richardo praca polega na sprzataniu ,myciu okien na prowadzeniu samochodow marki Porsche ,Regeneracji jachtow oraz strzezenia spokoju i obslugi monitoringu gwarantujemy kurs na miejscu za darmo pan Frederico mowi po Polsku jest starsza osoba wymaga opieki sanitarnej jak i w prowadzeniu obowiazkow dla niektorych osob beda nalezaly obowiazki ,zakupy przelot z panem Frederico na Floryde do prywatnej rezydencji,obecnie na posesji pana Frederico pracuje 12 osob wszystkie sa sumiene i uczciwe tak samo wymagamy od nowych kandydatow proponuje pan Frederico stawke miesieczna 3700Frankow zakwaterowanie oraz wyzywienie i samochody do dyspozycji sa to nowe Mercedesy Ml,Bmw sport wersje M,Porsche Carera,Bentley na wszystko trzeba uwazac gdyz jest to wlasnoscia pana Frederico rekrutacja zajmuje sie pan Viktor Trusardi ktory mowi po polsku +447826161777 Koszty zwiazane z zatrudnieniem wynikaja z przelotu na miejsce koszty takie sa w granicach 1200zl za osobe chcialem dodac iz praca jest na stale .

Lokalizacja: Szwajcaria

Pamiętajcie Pan Frederico oferuje 3700 franków szwajcarskich miesięcznie (nie wspominając o Porsche i innych dodatkach)! A jak wiedzą wszyscy posiadający kredyt w ichniej walucie frank ciągle rośnie.

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

przedgórze, czyli przed nami tunele i wysokie szczyty


Dwie podgórskie przyjaciółki Tarcento i Gemona del Friuli są niewątpliwie warte odwiedzenia. Oferują piękne widoki, darmowy parking wraz z pełnym serwisem i, co może najważniejsze- spokój. Jadąc od strony Wiednia/Villach warto zrobić sobie tam przerwę.











W latach 70-tych ubiegłego wieku w Gemonie  miało miejsce trzęsienie ziemi, które zniszczyło znaczną część miasta i jego zabytków.