czwartek, 28 lipca 2011

droga


Kilka zdjęć z drogi przez Alpy oraz Dolomity. Na całej trasie bez przerwy lał deszcz i waliły pioruny. Brr. Nasz biedny kamperek mozolnie i z trudem drapał się na wzniesienia.







wtorek, 26 lipca 2011

Bodensee, Lac de Constance, Lago di Costanza

Niemieckie wybrzeże Jeziora Bodeńskiego objechaliśmy dosyć dokładnie (przez Didola nie mogliśmy wjechać do Szwajcarii) i musimy przyznać, że było tego warte. Strome brzegi na których ulokowały się winnice, klimatyczne, przepełnione zabytkami miasteczka, czysta woda, no i rozpościerające się w tle góry- tego właśnie możecie się spodziewać planując tam urlop. No i jeszcze Münze, wszędzie Münze. Za parking, za plażę, za internet, za to i tamto. Wiadomo niby niewielkie kwoty dla Niemca, ale dla nas to już inna sprawa. Przykładowo: parking, często bez niczego: 10-17 Euro (woda, prąd- dodatkowo płatne), wstęp na plaże- 2-6 Euro. Ale co tam przecież Polacy zarabiają coraz lepiej i nie można oczekiwać, że wszystko będzie za darmo :). 
Generalnie polecamy.






Meersburg




Impreza z nowo poznanymi niemieckimi emerytami. W tle ich 7,5 tonowy Concord.


W Lindau jest taki zwyczaj, że w kościele na tablicy przy ołtarzu każdy można przyczepić karteczkę ze swoją prośbą, podziękowaniem etc. My również przyszpililiśmy naszą. A co, niech się Niemcy zastanawiają co tam oni naskrobali, bo Góra jak wiadomo zna biegle polski :P


No i jeżeli ktoś lubi, jak od czasu do czasu popada z pewnością będzie usatysfakcjonowany :)

niedziela, 24 lipca 2011

My już są

Wróciliśmy.
Miało być trochę dłużej, a wyszło ponad dwa tygodnie, ale za to intensywne i bardzo fajne. Odwiedziliśmy rodzicielkę piękniejszej części naszego duetu- Grażynę, objechaliśmy Jezioro Bodeńskie prawie dookoła, bocznymi drogami zwiedziliśmy południową Bawarię, potem kilka tuneli i Włochy. Tam obowiązkowo parę dni w Grado, dwa w Dolomitach w drodze powrotnej, hyc przez Alpy i jesteśmy w domu. Zrobiliśmy jako takie zakupy, więc od jutra zapraszamy do naszego sklepu na Allegro :).
Póki co fotki z Waiblingen, gdzie gościliśmy kilka dni u mamy, czyli odwiedziny u Grażyny :)
Niemcy jak to Niemcy, stereotypowo: drogi szerokie i równe (nawet te boczne), w marketach piwko taniutkie, za to w knajpach piekielnie drogie, wszystkie serwisy kamperowe płatne (to nie Włochy), ludzie przyjaźni, a brać karawaningowa kontaktowa i sympatyczna.


Miasteczko małe i przyjemne. Jak to u zachodnich sąsiadów: czyściutko, ładniutko i spokojnie. Zabytki odnowione,ludzie zadowoleni i zupełnie nie przejmujący się modą :) (zupełnie jak Czesi).







A oto i polska ekipa: z lewej mama Grażyna (wiemy, że czytasz, więc gorąco pozdrawiamy), w środku koleżanka Bożena alias Bożena, po prawej pewien sympatyczny przystojniak z Wrocławia oraz niewidoczna ,bo robiąca zdjęcie, nie mniej urodziwa- Katarzyna.

poniedziałek, 4 lipca 2011

hop za rzekę


Ale się rozpadało, siedzimy w domu i tęsknie zerkamy za okno. Czas się gdzieś wybrać- myślimy. Myślimy i myślimy, głowy nam puchną, a włosy siwieją. W końcu wymyśliliśmy. Jedziemy do Włoch po towar, po drodze zatrzymując się tu i ówdzie. Może zajmie nam to tydzień, a może dwa miesiące. Zdamy się na przeznaczenie i ślepy los. W połowie tygodnia mamy zamiar przekroczyć Odrę i znaleźć się u naszych zachodnich sąsiadów. Pojeździmy trochę, popatrzymy, pokombinujemy, potem Alpy i hyc do Italii. Trzymajcie kciuki!

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Carlino

 
Nie wiem, czy ktoś zauważył ale po prawej stronie naszego bloga pojawiło się takie logo. Jest to odnośnik do naszego internetowo- jarmarcznego biznesu. Nie bójcie się w niego kliknąć i obejrzeć ofertę, a następnie dokonać zakupów. 
Uwierzcie, wszystkie towary tam dostępne są Wam bardzo, ale to bardzo potrzebne, wręcz niezbędne!

czwartek, 23 czerwca 2011

Procesjowo


Nie. Nie. Nie byliśmy na procesji. Wybraliśmy się na nasz kilkunastokilometrowy (około 15 :)) spacer na obiad do dziadków. Niepostrzeżenie podczas marszu miał miejsce od dawna zapowiadany efekt cieplarniany, toteż przechodząc przez rynek napotkaliśmy palmy.



Po drodze minęliśmy figlo klub. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. I mali i duzi :)

W fosie miejskie zaś dojrzeliśmy prawdziwego żółwia. Czyli jednak efekt cieplarniany.

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Polaku! Hoduj zioło!


Co tam u nas? Póki co bumelujemy, ale obiecujemy poprawę. Przedsiębiorstwo noszące dumną nazwę Carlino jest w trakcie organizacji, więc już niedługo sytuacja się wyklaruje. Okaże się, czy będziemy rekinami biznesu, czy może powrócimy do pięknych chwil z historii ludzkości i zostaniemy zbieraczami. Żadna praca nie hańbi (tak się pocieszamy). Więc jakby ktoś-coś to my chętnie :)



A .Właśnie. Oto nasz ogródek, a właściwie parapet ziołowy. Tak jesteśmy z niego (oraz z siebie) zadowoleni, że nie możemy się powstrzymać i się nie pochwalić. Hodujemy zioło. Legalnie i bez stresu.

poniedziałek, 6 czerwca 2011

już po


Ostatni przystanek podczas naszego wyjazdu, znajdujący się tuż przy austriackiej granicy Mikulov. Połaziliśmy, popstrykaliśmy, w sumie bardzo ładne, małe miasteczko. Jest zamek, są ruiny, urokliwy ryneczek i tanie piwo w licznych knajpkach. U stóp zamku znajduje się parking miejski na którym spędziliśmy spokojna noc. Rano w drogę i do Polski. No i jesteśmy we Wrocławiu już kilka dni. Trochę się stęskniliśmy, ale już po dwóch dniach nasyciliśmy się miastem oraz naszym mieszkankiem i znów byśmy się gdzieś wybrali.
Z planów biznesowo- stacjonarnych nic nie wyszło, więc teraz przeorganizowujemy się i myślimy nad biznesem internetowo-jarmarcznym :). Więc pewnie już niedługo znów będziemy prowadzić trochę "cygańskie" życie.
Stay tuned.





środa, 1 czerwca 2011

Sczyp, szczyp


Próbujemy dodać kilka sensownych zdań:
-No, co mam pisać? Może dodać tylko zdjęcia?
-No, nie wiem, napisz o Cividale, że takie piękne i w ogóle.
Więc pisze. Cividale del Friuli jest przecudne. Położone u podnóża gór, odcięte od świata głębokim wąwozem, którym przepływa krystalicznie czysta rzeka. Wąskie uliczki przebiegają pomiędzy wiekowymi kamienicami oraz dostojnymi pałacami. Warto tu zajrzeć w drodze do Włoch (jakieś 20 kilometrów na wschód od Udine). Tuż przy miejskich murach jest kilka stanowisk dla kamperów wraz ze zrzutem i dostępem do wody.
Dorzucamy też kilka zdjęć z Caorle i Grado.

 Caorle. Idealne miejsce na krótki urlop. Jest starówka, szeroka plażą, hotele, kempingi i postój dla kamperów.

 Kościół przy morzu w Caorle.

 Plaża w Grado.Do wody trzeba iść dobre kilkaset metrów po po-przypływowym, mokrym piasku.

 Grado. Parking przy plaży.

 ???

 Całe dno wypełnione jest tymi małymi diabłami. Kiedy się koło nich przechodzi podnoszą szczypce i czmychają. Zdarzają się jednak i takie które szczypią :)

 Cividale.


 Wspomniany na początku wąwóz. Zdjęcia nie oddają jednak wrażeń.