sobota, 30 lipca 2011

Papa polacco


Nasza wizyta we Włoszech nie była wyjazdem czysto turystycznym, lecz nie mogliśmy odmówić sobie podjechania na kilka dni do Grado. Jest to idealne miejsce na krótki urlop (patrz majowe wpisy) i możemy je polecić z czystym sumieniem zarówno kamperowcom, jak i turystom indywidualnym. Kolejnym dużym plusem jest odległość od Polski (Grado jest chyba najbliżej położonym włoskim miasteczkiem, które ma dostęp do morza).


"Płytka plaża" to raj dla Kite surferów.


W weekend miasto funduje darmowe rowerki i transport publiczny na główną plażę (z dużego parkingu, gdzie znajdują się także miejsca dla kamperów i serwis).


Grado z lotu ptaka. To nie nasze zdjęcie ale dobrze obrazuje ciekawe położenie miasteczka na wyspie.


A to już Udine. Stolica regionu. Dotychczas konsekwentnie przez nas omijane, dzięki czemu teraz mieliśmy co zwiedzać. Miasto jest bardzo ciekawe. Rozległa starówka, górujący nad nią zamek, wąskie uliczki i liczne Palazzo nadają mu przyjemny klimat. Do tego wszystkiego darmowy parking dla kamperów z serwisem.


Tylko ten cholerny internet, a raczej jego zupełny brak.





A mówią, że Polak potrafi.


W drodze na zamek.



Położenie u stóp gór z pewnością nie odbiera uroku Udine.





W krainie krasnali :)

czwartek, 28 lipca 2011

droga


Kilka zdjęć z drogi przez Alpy oraz Dolomity. Na całej trasie bez przerwy lał deszcz i waliły pioruny. Brr. Nasz biedny kamperek mozolnie i z trudem drapał się na wzniesienia.







wtorek, 26 lipca 2011

Bodensee, Lac de Constance, Lago di Costanza

Niemieckie wybrzeże Jeziora Bodeńskiego objechaliśmy dosyć dokładnie (przez Didola nie mogliśmy wjechać do Szwajcarii) i musimy przyznać, że było tego warte. Strome brzegi na których ulokowały się winnice, klimatyczne, przepełnione zabytkami miasteczka, czysta woda, no i rozpościerające się w tle góry- tego właśnie możecie się spodziewać planując tam urlop. No i jeszcze Münze, wszędzie Münze. Za parking, za plażę, za internet, za to i tamto. Wiadomo niby niewielkie kwoty dla Niemca, ale dla nas to już inna sprawa. Przykładowo: parking, często bez niczego: 10-17 Euro (woda, prąd- dodatkowo płatne), wstęp na plaże- 2-6 Euro. Ale co tam przecież Polacy zarabiają coraz lepiej i nie można oczekiwać, że wszystko będzie za darmo :). 
Generalnie polecamy.






Meersburg




Impreza z nowo poznanymi niemieckimi emerytami. W tle ich 7,5 tonowy Concord.


W Lindau jest taki zwyczaj, że w kościele na tablicy przy ołtarzu każdy można przyczepić karteczkę ze swoją prośbą, podziękowaniem etc. My również przyszpililiśmy naszą. A co, niech się Niemcy zastanawiają co tam oni naskrobali, bo Góra jak wiadomo zna biegle polski :P


No i jeżeli ktoś lubi, jak od czasu do czasu popada z pewnością będzie usatysfakcjonowany :)

niedziela, 24 lipca 2011

My już są

Wróciliśmy.
Miało być trochę dłużej, a wyszło ponad dwa tygodnie, ale za to intensywne i bardzo fajne. Odwiedziliśmy rodzicielkę piękniejszej części naszego duetu- Grażynę, objechaliśmy Jezioro Bodeńskie prawie dookoła, bocznymi drogami zwiedziliśmy południową Bawarię, potem kilka tuneli i Włochy. Tam obowiązkowo parę dni w Grado, dwa w Dolomitach w drodze powrotnej, hyc przez Alpy i jesteśmy w domu. Zrobiliśmy jako takie zakupy, więc od jutra zapraszamy do naszego sklepu na Allegro :).
Póki co fotki z Waiblingen, gdzie gościliśmy kilka dni u mamy, czyli odwiedziny u Grażyny :)
Niemcy jak to Niemcy, stereotypowo: drogi szerokie i równe (nawet te boczne), w marketach piwko taniutkie, za to w knajpach piekielnie drogie, wszystkie serwisy kamperowe płatne (to nie Włochy), ludzie przyjaźni, a brać karawaningowa kontaktowa i sympatyczna.


Miasteczko małe i przyjemne. Jak to u zachodnich sąsiadów: czyściutko, ładniutko i spokojnie. Zabytki odnowione,ludzie zadowoleni i zupełnie nie przejmujący się modą :) (zupełnie jak Czesi).







A oto i polska ekipa: z lewej mama Grażyna (wiemy, że czytasz, więc gorąco pozdrawiamy), w środku koleżanka Bożena alias Bożena, po prawej pewien sympatyczny przystojniak z Wrocławia oraz niewidoczna ,bo robiąca zdjęcie, nie mniej urodziwa- Katarzyna.

poniedziałek, 4 lipca 2011

hop za rzekę


Ale się rozpadało, siedzimy w domu i tęsknie zerkamy za okno. Czas się gdzieś wybrać- myślimy. Myślimy i myślimy, głowy nam puchną, a włosy siwieją. W końcu wymyśliliśmy. Jedziemy do Włoch po towar, po drodze zatrzymując się tu i ówdzie. Może zajmie nam to tydzień, a może dwa miesiące. Zdamy się na przeznaczenie i ślepy los. W połowie tygodnia mamy zamiar przekroczyć Odrę i znaleźć się u naszych zachodnich sąsiadów. Pojeździmy trochę, popatrzymy, pokombinujemy, potem Alpy i hyc do Italii. Trzymajcie kciuki!

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Carlino

 
Nie wiem, czy ktoś zauważył ale po prawej stronie naszego bloga pojawiło się takie logo. Jest to odnośnik do naszego internetowo- jarmarcznego biznesu. Nie bójcie się w niego kliknąć i obejrzeć ofertę, a następnie dokonać zakupów. 
Uwierzcie, wszystkie towary tam dostępne są Wam bardzo, ale to bardzo potrzebne, wręcz niezbędne!

czwartek, 23 czerwca 2011

Procesjowo


Nie. Nie. Nie byliśmy na procesji. Wybraliśmy się na nasz kilkunastokilometrowy (około 15 :)) spacer na obiad do dziadków. Niepostrzeżenie podczas marszu miał miejsce od dawna zapowiadany efekt cieplarniany, toteż przechodząc przez rynek napotkaliśmy palmy.



Po drodze minęliśmy figlo klub. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. I mali i duzi :)

W fosie miejskie zaś dojrzeliśmy prawdziwego żółwia. Czyli jednak efekt cieplarniany.

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Polaku! Hoduj zioło!


Co tam u nas? Póki co bumelujemy, ale obiecujemy poprawę. Przedsiębiorstwo noszące dumną nazwę Carlino jest w trakcie organizacji, więc już niedługo sytuacja się wyklaruje. Okaże się, czy będziemy rekinami biznesu, czy może powrócimy do pięknych chwil z historii ludzkości i zostaniemy zbieraczami. Żadna praca nie hańbi (tak się pocieszamy). Więc jakby ktoś-coś to my chętnie :)



A .Właśnie. Oto nasz ogródek, a właściwie parapet ziołowy. Tak jesteśmy z niego (oraz z siebie) zadowoleni, że nie możemy się powstrzymać i się nie pochwalić. Hodujemy zioło. Legalnie i bez stresu.